niedziela, 29 lipca 2012

001. Hogwart

Na zatłoczonym, głośnym peronie, wśród zabieganych uczniów, młoda piękność przepychając się uparcie przez tłum wypatrywała burzy rudych loków. Rozglądała się na boki stając na palcach, aby móc wyjrzeć ponad głowy otaczających ją ludzi, lecz po chwili zrezygnowała ze względu na swoją drobną posturę. Pchając wózek pełen walizek dotarła do najbliższego wejścia do pociągu. Rozejrzała się po raz ostatni, po czym zrezygnowana wsiadła do maszyny z wielką trudnością wnosząc ze sobą ciężkie bagaże.
Dziewczyna szukała pustego przedziału, lecz prawie wszystkie były już zajęte. Westchnęła i oparła się oswój kufer.
- Amy! - usłyszała znajomy głos.
Gwałtownie się odwróciła i niemal straciła równowagę, ale szybko zdążyła podeprzeć się ściany.
Z jednego z końcowych przedziałów machała do niej drobna dziewczyna. Burza rudych włosów opadała jej kaskadą na ramiona.
Szatynka szybkim krokiem podeszła do koleżanki i uścisnęła ją serdecznie na przywitanie, jednak po chwili odsunęła się od niej i spojrzała lekko zaniepokojona na zmieszaną twarz dziewczyny. Rudowłosa nerwowo bawiła się rękawami czarno - zielonej szaty nie wiedząc co powiedzieć, jednak natarczywe spojrzenie szatynki zmusiło ją do rozpoczęcia wyjaśnień swojego zakłopotania.
Rudowłosa znacząco skinęła głową w stronę przedziału, z którego wyszła. Amy spojrzała do środka i wtedy wszystko zrozumiała. Westchnęła.
- Chyba nie mamy innego wyjścia -powiedziała zrezygnowana i weszła do przedziału ciągnąc za sobą kufer.
Oczy wszystkich osób przebywających w przedziale skierowały się na Amy. Wszystkie, oprócz jednego, brązowowłosego, przystojnego chłopaka, który pochłonięty był czytaniem lektury.
Szatynka nieco zmieszana usiłowała wepchnąć swój bagaż na półkę, co przy jej bardzo niskim wzroście przysporzyło mnóstwo kłopotów. Czując na sobie kpiące spojrzenia krew napłynęła jej do policzków powodując mocne, szkarłatne rumieńce, pięknie odznaczające się na jej bladej skórze. Po raz kolejny tego dnia westchnęła zrezygnowana, a w tym samym czasie chłopak siedzący przy oknie oderwał wzrok od książki i bez najmniejszego zainteresowania spojrzał na Amy. Przyjrzał się jej dokładnie po czym odezwał się pięknym, dźwięcznym barytonem:
- Pomóc ci? - rzucił do dziewczyny, chcąc jedynie, aby przestała zakłócać mu spokój.
Amy drgnęła na dźwięk jego cudownego głosu i poczuła, że zaczęła się jeszcze bardziej rumienić. Przysłoniła twarz długimi, brązowymi włosami i nie spoglądając nawet na chłopaka odpowiedziała trzęsącym się głosem:
- N-nie trzeba... - wyjąkała po czym skarciła się w myślach za to, jak bardzo drżał jej głos.
Po chwili podeszła do niej CeCe, rudowłosa dziewczyna, wyciągając z kieszeni szaty różdżkę.
- Wingardium Leviosa! -wypowiedziała starannie formułkę zaklęcia i wycelowała w kufer Amy delikatnie stawiając go na półkę.
Czerwona niczym burak szatynka usiadła obok CeCe zakrywając dyskretnie twarz włosami.
W przedziale siedzieli sami Ślizgoni. Sami, nie licząc Amy i CeCe, najbardziej popularni Ślizgoni. Przy oknie pochłonięty lekturą siedział Tom Marvolo Riddle, najprzystojniejszy oraz najmądrzejszy chłopak w szkole. Obok niego Isabelle Craven, piękna dziewczyna o kruczoczarnych, długich włosach i równie pięknych czarnych oczach. Wzrostu i figury mogłaby jej pozazdrościć niejedna modelka. Dalej siedział Abraxas Malfoy, długowłosy blondyn o chłodnym wyrazie twarzy. Po prawej stronie Amy siedział Cygnus Black, wysoki czarnowłosy chłopak, który znany był ze znęcania się nad uczniami z innych domów. Była to tak zwana Wielka Czwórka. Nikt nigdy nie odważył się im sprzeciwić, a największy strach wśród uczniów, a zarazem podziw, budził Tom Riddle. Tajemniczy, zawsze opanowany, o nienagannych manierach oraz przystojny niczym młody bóg. Jego niemożliwie, wręcz nienaturalnie piękne oczy sprawiały, że wystarczyło jedno spojrzenie, aby oddać mu się bezgranicznie. Tak przynajmniej działał na prawie wszystkie dziewczyny w Hogwarcie. Zawsze dostawał to, czego chciał.
Amy poczuła nagle ból w lewym ramieniu. Spojrzała odruchowo w tamtą stronę, a jej spojrzenie spotkało się ze znowu zakłopotanym spojrzeniem CeCe. Zadała jej nieme pytanie, ale mina koleżanki nie dostarczyła jej jednak odpowiedzi. Obie nie miały odwagi odezwać się w towarzystwie starszych Ślizgonów. Zmieszana lekko CeCe pociągnęła koleżankę za rękę i wyszła razem z nią z przedziału.
- Co ty wyprawiasz?! - zaczęła CeCe gdy były już wystarczająco daleko od starszych Ślizgonów.
- O co ci chodzi? - spytała Amy zszokowana.
- Patrzyłaś się bez przerwy na Riddle'a przez jakieś dziesięć minut! - odpowiedziała jej zdenerwowana CeCe.
Amy raptownie spłonęła szkarłatnym rumieńcem i unikając wzroku przyjaciółki zapytała ledwo dosłyszalnie:
- Widział?
CeCe skinęła lekko głową.
Szatynka oparła się o ścianę, czując, że zaczyna się jej kręcić w głowie. Mijający ich uczniowie nie zwrócili na nie najmniejszej uwagi. Z przedziałów słychać było śmiechy i rozmowy. CeCe położyła delikatnie rękę na ramieniu przyjaciółki patrząc na nią znacząco.
- Nie mam pojęcia. Ja... ja nie zrobiłam tego świadomie... - wyjąkała Amy, odpowiadając na nieme pytanie przyjaciółki. - Nie podoba mi się Riddle! - zaprotestowała po chwili tak, jakby z ust CeCe padły jakieś oskarżenia na ten temat. - Nie podoba mi się, jasne?! -ciągnęła dalej.
CeCe pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Wiem przecież. Masz w końcu chłopaka - odezwała się po chwili. - Po prostu nie rozumiem co cię naszło wtedy w przedziale. Wpatrywałaś się w niego tak długo... Nawet kiedy on spojrzał na ciebie nie odwróciłaś wzroku, nawet się nie zmieszałaś!
- Też tego nie rozumiem... -wyszeptała Amy bardziej do siebie niż do przyjaciółki.
Stały tak jeszcze dłuższą chwilę, chcąc jak najdłużej odwlekać moment wrócenia do przedziału.
Zaczęło się już ściemniać, a w pociągu zapaliły się światła. Amy drżąc lekko na całym ciele, ruszyła chwiejnym krokiem w stronę przedziału, ciągnąc za sobą CeCe. Niepewnie otworzyła drzwi, z całej siły starając się oddychać równomiernie. Zajęła swoje wcześniejsze miejsce i wbiła wzrok w podłogę. Kątem oka jednak zauważyła kpiący uśmiech na twarzy Isabelle. Nie wiedziała dlaczego darzyła taką niechęcią starszą Ślizgonkę. Może to jej uroda onieśmielała ją aż do tego stopnia?
Starała się jednak ignorować dziewczynę. Spojrzała dyskretnie na Toma, tylko na chwilę, chcąc sprawdzić czy chłopak również chce ją wyśmiać. Jakże się pomyliła, Riddle wpatrywał się teraz w okno z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Amy szybko odwróciła od niego wzrok i na powrót wpatrywała się tępo w podłogę.
Nagle pociąg stanął. Amy drgnęła nerwowo nie mając pojęcia, dlaczego tak się stało. Po wydarzeniach z dzisiejszego dnia jej mózg uparcie pracował wolniej niż zwykle. Zaczęła rozglądać się nieobecnym wzrokiem po przedziale. Wszyscy wstali i szykowali się do wyjścia. Wszyscy oprócz niej. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiała, że dojechali na stację. CeCe ponaglała szatynkę do wyjścia, lecz ona odczekała, aż przedział zrobi się pusty. Dopiero wtedy zadała dręczące ją od dłuższego czasu pytanie.
- Dlaczego zajęłaś przedział z nimi? - spytała podejrzliwie patrząc na przyjaciółkę oraz z naciskiem wypowiadając słowo "z nimi".
- Byłam pierwsza, a oni się dosiedli - wzruszyła ramionami po czym dodała - chodź już. - Pociągnęła Amy za rękę i razem wyszły z Ekspresu Hogwart.
Szybko zajęły pierwszy lepszy powóz i ruszyły w stronę szkoły przez ciemny las.
- Cześć - przywitała się z nimi blondynka, której wcześniej nie zauważyły w powozie. Po szacie poznały, że należała do Hufflepuff’u.
Obie spojrzały na nią krytycznie i nic nie odpowiedziały, jak na Ślizgonki przystało.
Dziewczyna nie speszyła się, wręcz przeciwnie, przyglądała się im przyjaźnie wyraźnie szukając tematu do rozpoczęcia rozmowy.
- Na którym roku jesteście? -spytała nadal utrzymując przyjazny ton głosu.
- Piątym - odpowiedziała jej bez najmniejszego entuzjazmu Amy.
- Och, ja jestem dopiero na czwartym - uśmiechnęła się pogodnie, na co obie Ślizgonki skrzywiły się.
Resztę drogi, ku uciesze obu dziewczyn, Puchonka już się nie odzywała. Po niedługim czasie dojechały do Hogwartu i z grupką uczniów skierowały się do zamku.

Ceremonia Przydziału jak zwykle rozpoczęła się przed ucztą. W tym roku tylko pięć osób trafiło do Slytherinu. CeCe i Amy zajęły miejsca przy swoich znajomych i pogrążyły się w rozmowie o wakacjach.
- Hej - przywitał się z nimi wysoki chłopak o brązowych włosach całując Amy w policzek.
- James! - ucieszyła się i zrobiła mu miejsce obok siebie.
- Słyszałem z kim siedziałyście w przedziale - jego twarz przybrała chłodną maskę. - Nie odpowiada mi to, że moja dziewczyna była w tym samym przedziale co ten nadęty Riddle - ciągnął dalej.
- To moja wina, nie jej - wtrąciła zdenerwowana CeCe.
Znowu się kłócili. Ostatnimi czasy takie kłótnie zdarzały się często. O byle głupstwa. Mimo to dalej byli ze sobą, chociaż już od dawna coraz bardziej oddalali się od siebie. Wcześniejsza młodzieńcza miłość wygasała.
Amy rzuciła mu tylko pełne pokory spojrzenie i wbiła wzrok w talerz.
Resztę uczty spędzili nie odzywając się do siebie. James był zbyt zdenerwowany, a Amy smutna. Riddle'a nie znała dobrze, właściwie w ogóle go nie znała. Wiedziała o nim tylko to, co słyszała od innych uczniów Hogwartu. Było to jednak dziwne, ze względu na to, że należeli do tego samego domu. Nie miała zamiaru poznawać się z nim bliżej, chociażby dlatego, że tak bardzo to drażniło James'a. Wychodząc z Wielkiej Sali spojrzała tylko przez chwilę na Toma, lecz potem od razu skarciła się w myślach i czym prędzej poszła do swojego dormitorium rozpakować kufer.

1 komentarz:

  1. Dopiero zaczęłam czytać Twojego bloga, ale robi się naprawdę ciekawie. W końcu udało mi się znaleźć historię z tak znakomicie opisanym Tom'em, ahh. Świetnie piszesz!

    OdpowiedzUsuń