Na
zatłoczonym, głośnym peronie, wśród zabieganych uczniów, młoda piękność
przepychając się uparcie przez tłum wypatrywała burzy rudych loków.
Rozglądała się na boki stając na palcach, aby móc wyjrzeć ponad głowy
otaczających ją ludzi, lecz po chwili zrezygnowała ze względu na swoją
drobną posturę. Pchając wózek pełen walizek dotarła do najbliższego
wejścia do pociągu. Rozejrzała się po raz ostatni, po czym zrezygnowana
wsiadła do maszyny z wielką trudnością wnosząc ze sobą ciężkie bagaże.
Dziewczyna szukała pustego przedziału, lecz prawie wszystkie były już zajęte. Westchnęła i oparła się oswój kufer.
- Amy! - usłyszała znajomy głos.
Gwałtownie się odwróciła i niemal straciła równowagę, ale szybko zdążyła podeprzeć się ściany.
Z jednego z końcowych przedziałów machała do niej drobna dziewczyna. Burza rudych włosów opadała jej kaskadą na ramiona.
Szatynka
szybkim krokiem podeszła do koleżanki i uścisnęła ją serdecznie na
przywitanie, jednak po chwili odsunęła się od niej i spojrzała lekko
zaniepokojona na zmieszaną twarz dziewczyny. Rudowłosa nerwowo bawiła
się rękawami czarno - zielonej szaty nie wiedząc co powiedzieć, jednak
natarczywe spojrzenie szatynki zmusiło ją do rozpoczęcia wyjaśnień
swojego zakłopotania.
Rudowłosa
znacząco skinęła głową w stronę przedziału, z którego wyszła. Amy
spojrzała do środka i wtedy wszystko zrozumiała. Westchnęła.
- Chyba nie mamy innego wyjścia -powiedziała zrezygnowana i weszła do przedziału ciągnąc za sobą kufer.
Oczy
wszystkich osób przebywających w przedziale skierowały się na Amy.
Wszystkie, oprócz jednego, brązowowłosego, przystojnego chłopaka, który
pochłonięty był czytaniem lektury.
Szatynka
nieco zmieszana usiłowała wepchnąć swój bagaż na półkę, co przy jej
bardzo niskim wzroście przysporzyło mnóstwo kłopotów. Czując na sobie
kpiące spojrzenia krew napłynęła jej do policzków powodując mocne,
szkarłatne rumieńce, pięknie odznaczające się na jej bladej skórze. Po
raz kolejny tego dnia westchnęła zrezygnowana, a w tym samym czasie
chłopak siedzący przy oknie oderwał wzrok od książki i bez najmniejszego
zainteresowania spojrzał na Amy. Przyjrzał się jej dokładnie po czym
odezwał się pięknym, dźwięcznym barytonem:
- Pomóc ci? - rzucił do dziewczyny, chcąc jedynie, aby przestała zakłócać mu spokój.
Amy
drgnęła na dźwięk jego cudownego głosu i poczuła, że zaczęła się
jeszcze bardziej rumienić. Przysłoniła twarz długimi, brązowymi włosami i
nie spoglądając nawet na chłopaka odpowiedziała trzęsącym się głosem:
- N-nie trzeba... - wyjąkała po czym skarciła się w myślach za to, jak bardzo drżał jej głos.
Po chwili podeszła do niej CeCe, rudowłosa dziewczyna, wyciągając z kieszeni szaty różdżkę.
- Wingardium Leviosa! -wypowiedziała starannie formułkę zaklęcia i wycelowała w kufer Amy delikatnie stawiając go na półkę.
Czerwona niczym burak szatynka usiadła obok CeCe zakrywając dyskretnie twarz włosami.
W
przedziale siedzieli sami Ślizgoni. Sami, nie licząc Amy i CeCe,
najbardziej popularni Ślizgoni. Przy oknie pochłonięty lekturą siedział
Tom Marvolo Riddle, najprzystojniejszy oraz najmądrzejszy chłopak w
szkole. Obok niego Isabelle Craven, piękna dziewczyna o kruczoczarnych,
długich włosach i równie pięknych czarnych oczach. Wzrostu i figury
mogłaby jej pozazdrościć niejedna modelka. Dalej siedział Abraxas
Malfoy, długowłosy blondyn o chłodnym wyrazie twarzy. Po prawej stronie
Amy siedział Cygnus Black, wysoki czarnowłosy chłopak, który znany był
ze znęcania się nad uczniami z innych domów. Była to tak zwana Wielka
Czwórka. Nikt nigdy nie odważył się im sprzeciwić, a największy strach
wśród uczniów, a zarazem podziw, budził Tom Riddle. Tajemniczy, zawsze
opanowany, o nienagannych manierach oraz przystojny niczym młody bóg.
Jego niemożliwie, wręcz nienaturalnie piękne oczy sprawiały, że
wystarczyło jedno spojrzenie, aby oddać mu się bezgranicznie. Tak
przynajmniej działał na prawie wszystkie dziewczyny w Hogwarcie. Zawsze
dostawał to, czego chciał.
Amy
poczuła nagle ból w lewym ramieniu. Spojrzała odruchowo w tamtą stronę,
a jej spojrzenie spotkało się ze znowu zakłopotanym spojrzeniem CeCe.
Zadała jej nieme pytanie, ale mina koleżanki nie dostarczyła jej jednak
odpowiedzi. Obie nie miały odwagi odezwać się w towarzystwie starszych
Ślizgonów. Zmieszana lekko CeCe pociągnęła koleżankę za rękę i wyszła
razem z nią z przedziału.
- Co ty wyprawiasz?! - zaczęła CeCe gdy były już wystarczająco daleko od starszych Ślizgonów.
- O co ci chodzi? - spytała Amy zszokowana.
- Patrzyłaś się bez przerwy na Riddle'a przez jakieś dziesięć minut! - odpowiedziała jej zdenerwowana CeCe.
Amy raptownie spłonęła szkarłatnym rumieńcem i unikając wzroku przyjaciółki zapytała ledwo dosłyszalnie:
- Widział?
CeCe skinęła lekko głową.
Szatynka
oparła się o ścianę, czując, że zaczyna się jej kręcić w głowie.
Mijający ich uczniowie nie zwrócili na nie najmniejszej uwagi. Z
przedziałów słychać było śmiechy i rozmowy. CeCe położyła delikatnie
rękę na ramieniu przyjaciółki patrząc na nią znacząco.
-
Nie mam pojęcia. Ja... ja nie zrobiłam tego świadomie... - wyjąkała
Amy, odpowiadając na nieme pytanie przyjaciółki. - Nie podoba mi się
Riddle! - zaprotestowała po chwili tak, jakby z ust CeCe padły jakieś
oskarżenia na ten temat. - Nie podoba mi się, jasne?! -ciągnęła dalej.
CeCe pokręciła z niedowierzaniem głową.
-
Wiem przecież. Masz w końcu chłopaka - odezwała się po chwili. - Po
prostu nie rozumiem co cię naszło wtedy w przedziale. Wpatrywałaś się w
niego tak długo... Nawet kiedy on spojrzał na ciebie nie odwróciłaś
wzroku, nawet się nie zmieszałaś!
- Też tego nie rozumiem... -wyszeptała Amy bardziej do siebie niż do przyjaciółki.
Stały tak jeszcze dłuższą chwilę, chcąc jak najdłużej odwlekać moment wrócenia do przedziału.
Zaczęło
się już ściemniać, a w pociągu zapaliły się światła. Amy drżąc lekko na
całym ciele, ruszyła chwiejnym krokiem w stronę przedziału, ciągnąc za
sobą CeCe. Niepewnie otworzyła drzwi, z całej siły starając się oddychać
równomiernie. Zajęła swoje wcześniejsze miejsce i wbiła wzrok w
podłogę. Kątem oka jednak zauważyła kpiący uśmiech na twarzy Isabelle.
Nie wiedziała dlaczego darzyła taką niechęcią starszą Ślizgonkę. Może to
jej uroda onieśmielała ją aż do tego stopnia?
Starała
się jednak ignorować dziewczynę. Spojrzała dyskretnie na Toma, tylko na
chwilę, chcąc sprawdzić czy chłopak również chce ją wyśmiać. Jakże się
pomyliła, Riddle wpatrywał się teraz w okno z nieodgadnionym wyrazem
twarzy. Amy szybko odwróciła od niego wzrok i na powrót wpatrywała się
tępo w podłogę.
Nagle
pociąg stanął. Amy drgnęła nerwowo nie mając pojęcia, dlaczego tak się
stało. Po wydarzeniach z dzisiejszego dnia jej mózg uparcie pracował
wolniej niż zwykle. Zaczęła rozglądać się nieobecnym wzrokiem po
przedziale. Wszyscy wstali i szykowali się do wyjścia. Wszyscy oprócz
niej. Dopiero po dłuższej chwili zrozumiała, że dojechali na stację.
CeCe ponaglała szatynkę do wyjścia, lecz ona odczekała, aż przedział
zrobi się pusty. Dopiero wtedy zadała dręczące ją od dłuższego czasu
pytanie.
-
Dlaczego zajęłaś przedział z nimi? - spytała podejrzliwie patrząc na
przyjaciółkę oraz z naciskiem wypowiadając słowo "z nimi".
-
Byłam pierwsza, a oni się dosiedli - wzruszyła ramionami po czym dodała
- chodź już. - Pociągnęła Amy za rękę i razem wyszły z Ekspresu
Hogwart.
Szybko zajęły pierwszy lepszy powóz i ruszyły w stronę szkoły przez ciemny las.
-
Cześć - przywitała się z nimi blondynka, której wcześniej nie zauważyły
w powozie. Po szacie poznały, że należała do Hufflepuff’u.
Obie spojrzały na nią krytycznie i nic nie odpowiedziały, jak na Ślizgonki przystało.
Dziewczyna nie speszyła się, wręcz przeciwnie, przyglądała się im przyjaźnie wyraźnie szukając tematu do rozpoczęcia rozmowy.
- Na którym roku jesteście? -spytała nadal utrzymując przyjazny ton głosu.
- Piątym - odpowiedziała jej bez najmniejszego entuzjazmu Amy.
- Och, ja jestem dopiero na czwartym - uśmiechnęła się pogodnie, na co obie Ślizgonki skrzywiły się.
Resztę
drogi, ku uciesze obu dziewczyn, Puchonka już się nie odzywała. Po
niedługim czasie dojechały do Hogwartu i z grupką uczniów skierowały się
do zamku.
Ceremonia
Przydziału jak zwykle rozpoczęła się przed ucztą. W tym roku tylko pięć
osób trafiło do Slytherinu. CeCe i Amy zajęły miejsca przy swoich
znajomych i pogrążyły się w rozmowie o wakacjach.
- Hej - przywitał się z nimi wysoki chłopak o brązowych włosach całując Amy w policzek.
- James! - ucieszyła się i zrobiła mu miejsce obok siebie.
-
Słyszałem z kim siedziałyście w przedziale - jego twarz przybrała
chłodną maskę. - Nie odpowiada mi to, że moja dziewczyna była w tym
samym przedziale co ten nadęty Riddle - ciągnął dalej.
- To moja wina, nie jej - wtrąciła zdenerwowana CeCe.
Znowu
się kłócili. Ostatnimi czasy takie kłótnie zdarzały się często. O byle
głupstwa. Mimo to dalej byli ze sobą, chociaż już od dawna coraz
bardziej oddalali się od siebie. Wcześniejsza młodzieńcza miłość
wygasała.
Amy rzuciła mu tylko pełne pokory spojrzenie i wbiła wzrok w talerz.
Resztę
uczty spędzili nie odzywając się do siebie. James był zbyt
zdenerwowany, a Amy smutna. Riddle'a nie znała dobrze, właściwie w ogóle
go nie znała. Wiedziała o nim tylko to, co słyszała od innych uczniów
Hogwartu. Było to jednak dziwne, ze względu na to, że należeli do tego
samego domu. Nie miała zamiaru poznawać się z nim bliżej, chociażby
dlatego, że tak bardzo to drażniło James'a. Wychodząc z Wielkiej Sali
spojrzała tylko przez chwilę na Toma, lecz potem od razu skarciła się w
myślach i czym prędzej poszła do swojego dormitorium rozpakować kufer.
Dopiero zaczęłam czytać Twojego bloga, ale robi się naprawdę ciekawie. W końcu udało mi się znaleźć historię z tak znakomicie opisanym Tom'em, ahh. Świetnie piszesz!
OdpowiedzUsuń