Amy
Meyer weszła do dormitorium i zabrała się za rozpakowywanie swojego
kufra. Sądziła, że jeśli znajdzie sobie jakieś zajęcie to uda się jej o
nim nie myśleć, jednak jej mózg uparcie wracał do wspomnień z historii,
która miała miejsce w Ekspresie Hogwart. Dlaczego tak się zachowała?
Dlaczego nie panowała nad sobą? Czy teraz miała stać się pośmiewiskiem
wśród starszych uczniów? Tyle pytań, a na żadne z nich nie potrafiła
sobie odpowiedzieć.
Wyjęła
starannie złożoną szatę w barwach czerni i zieleni, i włożyła ją do
szafy. Chwilę później jej uwagę przykuła długa, granatowa suknia.
Spojrzała na nią krytycznie po czym niechętnie włożyła ją to szafy na
sam koniec. Westchnęła. Po co jej mama spakowała tą sukienkę? Czy na
prawdę myślała, że Amy zamierzała iść na jakikolwiek bal? To się grubo
myliła! Bo kto ją zaprosi...? Małą, cichą, skrytą Meyer.
James?
A
jeśli nie wytrzymają ze sobą aż do balu? Ich związek już od dawna się
rozpada, a to kiedy się rozstaną, jest już tylko kwestią czasu. Samej na
bal nie wypada iść. Chłopak to jeszcze pół biedy, ale dziewczyna?
Amy
podeszła po szafy i wyjęła sukienkę. Znowu się jej przyjrzała, tym
razem z wyrzutem. Była taka piękna, a jej nigdy nie będzie dane jej
nałożyć. Cały bal przepłacze w pustym dormitorium, a inni uczniowie w
tym czasie będą się świetnie bawić. Ale cóż poradzić?
Spojrzała ostatni raz na suknię i zrezygnowana rzuciła ją niedbale do szafy.
Po
niedługim czasie do dormitorium weszła CeCe wraz z dwiema
współlokatorkami: Lily i Sophie.Wszystkie trzy śmiały się i rozmawiały
na jakiś bardzo ciekawy temat. Amy domyśliła się, o co im chodzi. Szybko
chwyciła pierwszą lepszą książkę i udawała, że jest pochłonięta
lekturą, aby tylko dziewczyny nie poruszyły pewnego drażliwego tematu.
Z
całych sił próbowała skoncentrować się na książce, ale nie rozumiała
nic z tego co czyta. Litery nie łączyły się w logiczną całość, a zdania
nie miały sensu. Jednak dziwnym zbiegiem okoliczności rozumiała i
słyszała dokładnie, o czym rozmawiają jej trzy współlokatorki.Wszystko
było dzisiaj przeciw niej, nawet ona sama. Dosyć głośno zamknęła książkę
i bez słowa wyszła z dormitorium odprowadzona przez zdziwione
spojrzenia koleżanek.
Pokój
wspólny Ślizgonów był pełny. Wszyscy uczniowie witali się po wakacjach,
rozmawiali się i śmiali, ale przez obecnie panujący tu gwar Amy nie
mogła zrozumieć nic z prowadzonych rozmów. Odetchnęła z ulgą, że
przynajmniej u nie prześladuje jej wizja samotnego płakania w
dormitorium podczas balu.Usiadła na zielonej kanapie przed kominkiem i
zaczęła wpatrywać się w tańczące płomienie ognia.
Podkuliła
kolana pod brodę i przytuliła je do siebie mocno rękoma, próbując w ten
sposób odizolować się od innych i pogrążyć we własnych myślach.
Przymknęła na chwilę oczy, lecz po chwili je otworzyła słysząc znajomy,
szyderczy a zarazem piękny śmiech.Rozejrzała się dookoła i dopiero teraz
uświadomiła sobie, że na sąsiedniej kanapie siedzi Isabelle Craven wraz
z Tomem Riddle'm. Dziewczyna patrzyła się na nią krytycznie, jakby z
niechęcią, a na jej twarzy malował się złośliwy uśmiech. Tom natomiast
pogrążony w myślach z nieco nieobecnym wzrokiem delikatnie gładził włosy
dziewczyny, co sprawiało jej ogromną przyjemność. Sama jego bliskość
doprowadzała dziewczyny do szaleństwa. Był wręcz nieprzyzwoicie
przystojny.
- Amy! - Wyrwał ją z zamyślenia głos CeCe. - Co się stało? - zapytała.
- Nic - odpowiedziała Meyer głosem wypranym z wszelkich emocji.
CeCe
spojrzała na nią zmartwiona i siadając obok niej objęła dziewczynę
ramieniem. Nie lubiła takich chwil, ale ostatnio zdarzały się często.
Amy popadała od jakiegoś czasu regularnie w lekką depresję. Być może
związane to było z dojrzewaniem, albo, jak podejrzewała Amy,z jej stanem
psychicznym. CeCe nigdy nie wiedziała jak ją pocieszyć, żeby jej
jeszcze bardziej nie dobić.
Amy posłała jej jeden ze swoich sztucznych uśmiechów.
- Na prawdę, nic mi nie jest. Po prostu jestem zmęczona - zapewniła Amy przyjaciółkę.
CeCe rozejrzała się po zapełnionym po brzegi salonie i spojrzała podejrzliwie na Meyer.
- Lepiej by ci się odpoczywało w cichym dormitorium - powiedziała CeCe.
Amy tylko wzruszyła ramionami ina powrót wpatrywała się w płomienie ognia.
Obie
przyjaciółki siedziały nie odzywając się do siebie, lecz po pewnym
czasie ciszę przerwał James. Usiadł na kanapie obok Amy i pocałował ją
delikatnie w policzek.
- Jutro trening Quidditch’a, wpadniecie? - zapytał nie zwracając uwagi na panującą między dziewczynami atmosferę.
Amy pokiwała głową na"tak" i posłała mu wymuszony uśmiech.
James
objął szatynkę w pasie, a wolną ręką odgarnął delikatnie kosmyki włosów
z jej twarzy. Przybliżył się powoli, ujmując podbródek dziewczyny
dłonią, po czym złożył na jej ustach namiętny pocałunek.
CeCe westchnęła zażenowana i czym prędzej oddaliła się od pary zakochanych.
Amy
odruchowo oddawała się pieszczocie, ale nie sprawiała jej już ona
takiej przyjemności jak kiedyś.Dawniej z każdym pocałunkiem zakochiwała
się w Jamesie od nowa, teraz nic nieczuła. Była to dla niej standardowa
czynność. Nic niezwykłego. Miała wrażenie,że James czuje to samo, bo
teraz nie całował jej tak jak kiedyś. Bez opamiętania, jakby nie widział
świata poza nią.
Może nie był już tym samym chłopakiem co kiedyś?
James,
wysoki, dobrze zbudowany szóstoklasista, o brązowych włosach i
brązowych oczach. Fizycznie nie zmienił się ani trochę przez wakacje,
ale Amy odnosiła wrażenie, że to nie jest ten James, w którym się
zakochała rok temu.
A może to ona się zmieniła?
Taka
wersja była bardziej prawdopodobna. Amy z każdym rokiem coraz bardziej
się zmieniała, nie tylko pod względem fizycznym, ale również
psychicznym. Z roku na rok zaczęła się coraz bardziej zamykać w sobie,
dostrzegała w sobie tylko niedoskonałości, nie potrafiła siebie
zaakceptować, mimo że była piękną, młodą dziewczyną. Była również bardzo
mądra, zawsze dostawała najlepsze stopnie, odrabiała systematycznie
lekcje, nigdy się nie spóźniała. Jednak ona pragnęła w życiu czegoś
więcej poza wiedzą, chociaż sama nie wiedziała, o co tak na prawdę
chodzi.
Po dłuższej chwili oderwali się od siebie.
- Amy, przepraszam za moje zachowanie w Wielkiej Sali. Ja chyba... po prostu byłem zazdrosny - powiedział patrząc na nią smutno.
Amy pogładziła delikatnie jego policzek dłonią.
- Nie przepraszaj, wszystko rozumiem - odpowiedziała uśmiechając się lekko, ale tym razem szczerze.
James pocałował ją w czoło i spojrzał wymownie w stronę kumpli.
- Idź - powiedziała Amy z dezaprobatą.
Chłopak przytulił ją po raz ostatni i odszedł, aby móc pogadać z kolegami z drużyny Quidditch’a.
Amy chwilę jeszcze wpatrywała się w odchodzącego chłopaka, po czym dyskretnie przeniosła wzrok na Toma Riddle'a.
Isabelle
siedziała mu na kolanach, dłonią gładząc jego włosy, za to Tom
delikatnie dotykał jej uda,jednocześnie całując dziewczynę czule po
szyi. Isabelle co jakiś czas szeptała jego imię. Po minie Craven widać
było, jak jej dobrze. Policzki spłonęły jej delikatnym rumieńcem.
Amy
czuła się dziwnie przypatrując się tej scenie, więc zmieszana szybko
odwróciła wzrok. Przez chwilę poczuła, że zbiera się jej na płacz, ale
siłą woli starała się powstrzymać. Wstała pospiesznie z kanapy i wróciła
do dormitorium. Tam niewytrzymała. Słone łzy zaczęły spływać po jej
pięknych, bladych policzkach.Położyła się na łóżku i skuliła się jak
małe dziecko zamykając oczy. W pomieszczeniu panowała idealna cisza
przerywana jedynie cichym szlochem Amy.
Dlaczego płakała? Nie miała pojęcia...
Następnego
dnia Amy miała już nieco lepszy nastrój. Szybko wykonała wszystkie
poranne czynności i wraz z CeCe udała się na śniadanie. W Wielkiej Sali
zbierali się już uczniowie ze wszystkich domów.
Dziewczyny
zajęły miejsca przy stole Ślizgonów i zaczęły jeść. CeCe czuła się o
wiele lepiej widząc, że jej przyjaciółka nie popadła ponownie w
depresję. Jednak podczas śniadania nie rozmawiały zbyt wiele.
Gdy właśnie zmierzały na pierwszą lekcję, którą były eliksiry, Amy nie wytrzymała.
- CeCe, czy... czy Tom Riddle i Isabelle Craven są razem? - zapytała nieśmiało czując, że zaraz znowu spłonie rumieńcem.
CeCe zastanowiła się przez chwilę, po czym odpowiedziała bez najmniejszego zainteresowania:
- Tego nie wie nikt, chyba nawet oni sami tego nie wiedzą. Jednak oficjalna wersja jest taka, że Riddle jest wolny.
- Ale wczoraj... - zaczęła Amy,ale CeCe jej przerwała.
-
To u nich normalne, najpierw się "miziają", później kłócą i tak w
kółko. Craven jest na tyle głupia, że daje się mu wykorzystywać. Leci na
niego, jakby był ósmym cudem świata! - powiedziała nieco rozdrażniona
CeCe.
-
No nie wiem, mi tam oni wyglądają na parę - powiedziała Amy prawie
smutnie, za co od razu skarciła się w myślach i miała nadzieję, że CeCe
nie zwróciła uwagi na ton jej głosu.
Niestety pomyliła się. CeCe spojrzała na nią podejrzliwie i zapytała:
- A co ty się tak interesujesz tym Riddle'm?
Amy zmieszała się. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć, ale uratowało ją to, że akurat doszły do klasy Eliksirów.
CeCe nie pytała już więc Amy o Toma, ale na lekcji co chwila zerkała na nią kątem oka.
Profesor
Slughorn wypisał na tablicy instrukcje oraz składniki do eliksiru
Rozśmieszającego. Jak zwykle na początku roku zaczynał od łatwych
rzeczy. Na dobre uwarzenie dał uczniom dwadzieścia minut. Amy jak zwykle
była w parze z CeCe, chociaż tym razem jej towarzystwo nie było tym,
czego chciała najbardziej. Ba! Nie miała najmniejszej ochoty być z nią
teraz w parze! Jej natarczywe spojrzenie nie pozwalało się jej
skoncentrować, a lada chwila miała powtórzyć swoje pytanie.
Amy
kroiła korzeń Imbiru, a CeCe wlała do kociołka odpowiednią ilość żółci
pancernika, po czym zaczęła mieszać.Cisza narastająca między nimi z
każdą chwilą stawała się coraz bardziej nie do wytrzymania. Nagle CeCe
ją przerwała.
-
Powtórzę pytanie, dlaczego tak interesujesz się - ściszyła głos do
szeptu, żeby nikt nie mógł ich podsłuchać -Riddle'm? - dokończyła
wpatrując się natarczywie w Amy.
Szatynka
na dźwięk tego nazwiska niechcący zacięła się nożem. Syknęła z bólu.
CeCe nie dawała jednak za wygraną.Jej spojrzenie nie dawało Amy spokoju.
W końcu nie wytrzymała. Rozejrzała się najpierw dokładnie czy nikt ich
nie podsłuchuje po czym zaczęła:
-
Nie mam pojęcia, ale gdy... gdy go widzę - rozejrzała się ponownie i
jeszcze bardziej ściszyła głos tak, że CeCe musiała się do niej
nachylić, aby cokolwiek usłyszeć - robi mi się gorąco.A gdy patrzę w
jego cudowne oczy, po prostu odpływam... - dokończyła płonąc szkarłatnym
rumieńcem.
- Zakochałaś się w... - nie dokończyła, bo Amy zatkała jej usta ręką.
-
Nie tak głośno! - Amy rozejrzała się ponownie po klasie, ale nikt nie
zwrócił na nie uwagi. Wszyscy byli pochłonięci pracą nad eliksirem.
Obie
dziewczyny spojrzały na zegar. Zostało im nie całe pięć minut na
skończenie eliksiru. Nie było nawet opcji, żeby udało im się zdążyć,
więc obie zrezygnowane usiadły na krzesła.Żadna nie wiedziała jak zacząć
rozmowę. Amy nerwowo bawiła się rękawem szaty, a CeCe kręciła na palcu
kosmyk rudych loków.
- Koniec czasu! - oznajmił nagle profesor Slughorn.
Amy
i CeCe drgnęły, ponieważ głos nauczyciela wyrwał je z głębokiego
zamyślenia. Ich spojrzenia spotkały się. Już wiedziały, że na pierwszej w
tym roku lekcji dostaną ocenę Troll, chociaż wgłębi duszy miały
nadzieję, że na początku profesor może im odpuści.
Slughorn
zaczął przechadzać się po klasie i oglądać eliksiry. Co jakiś czas
wykrzykiwał "wspaniale!"lub "mogło być lepiej", ale wyraz jego twarzy,
gdy podszedł do Amy i CeCe, był nie do opisania.
-
Dlaczego nic nie zrobiłyście?To przecież taki łatwy eliksir! Zawsze
byłyście takimi dobrymi uczennicami,zwłaszcza ty, panno Meyer... -
powiedział profesor Slughorn zawiedzionym tonem.- Bardzo chciałbym cię
zaprosić do mojego klubu Ślimaka, ale powinnaś się bardziej postarać -
dokończył i odszedł.
Amy westchnęła zrezygnowana.
Następne
lekcje minęły im w całkowitej ciszy, żadna nie chciała poruszać tematu z
lekcji eliksirów. Dopiero podczas obiadu CeCe odciągnęła Amy na sam
koniec stołu, żeby siedzieć jak najdalej od reszty Ślizgonów i ponownie
wróciła do serii dręczących ją pytań.
- Ale dlaczego on? Przecież masz James'a! - zaczęła.
-
James... Wiesz, to chyba tylko kwestia czasu, kiedy się rozstaniemy. Ja
już chyba nic do niego nie czuje -wyszeptała Amy wbijając wzrok w
talerz, byle by nie patrzeć przyjaciółce w oczy.
- Ale Riddle? - CeCe również ściszyła głos do szeptu.
- Co ja na to poradzę?
CeCe zamyśliła się na chwilę,później tylko spojrzała zrezygnowana na Amy i zabrała się do jedzenia.
Po
lekcjach Amy i CeCe udały się nad Wielkie Jezioro, aby odrabiając
lekcje, złapać ostatnie promienie letniego słońca. W tym roku czekały
je SUM-y,więc musiały porządnie wziąć się do nauki. Jednak Amy miała z
tym spory problem. Za każdym razem, kiedy tylko nie koncentrowała się
mocno na czymś,myślała o Tomie. Ale jakie miała u niego szanse w
porównaniu z piękną Isabelle?Przecież on nawet nie wie, że Amy istnieje!
Zapewne już zapomniał, że siedzieli w tym samym przedziale.
Nagle
Amy poczuła ból w prawym ramieniu. To CeCe lekko ją szturchnęła, a
kiedy szatynka przeniosła wzrok na przyjaciółkę, ta skinieniem głowy
wskazała jej coś, a raczej kogoś.
Była to Isabelle i, o dziwo, była sama. Rozglądała się co jakiś czas, widocznie na kogoś czekając.
Amy szybko odwróciła od niej wzrok, czując, że zbiera się jej na płacz. Na powrót zajęła się odrabianiem lekcji.
- Jak myślisz, na kogo czeka? -zadała pytanie CeCe.
- A niby na kogo, jak nie na Riddle'a? - odpowiedziała chłodno Amy.
Ku
ich zdziwieniu u boku Isabelle pojawił się Abraxas Malfoy. Dziewczyna
zamieniła z nim kilka zdań, po czym oboje udali się w stronę Zakazanego
Lasu.
Amy i CeCe posłały sobie zdziwione spojrzenia.
- Nie sądzisz, że to trochę podejrzane? - zaczęła CeCe. - Dlaczego niby Isabelle miałaby iść z Abraxasem do Zakazanego Lasu?
- Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że zje ją wilkołak - odpowiedziała Amy ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
CeCe zaśmiała się krótko, ale zaraz na powrót stała się poważna.
- Masz teraz szansę zagadać do Riddle'a - powiedziała patrząc całkowicie poważnie na Amy.
Szatynka momentalnie pobladła.Spojrzała zszokowana na CeCe.
- C-co? - wydukała.
CeCe skinęła głową w stronę drzewa, przy którym, jak się okazało, stał Tom.
- Patrzy się na ciebie -oznajmiła CeCe z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Po pierwsze, jak już coś to na NAS, a po drugie, to nic nie znaczy - odgryzła się Amy krzyżując ręce na piersi.
Amy dyskretnie spojrzała na Toma i faktycznie patrzył w ich stronę. Stał oparty o pień drzewa z rękami skrzyżowanymi na piersi.
Nagle
CeCe wstała. Meyer spojrzała na nią zdziwiona oraz zdezorientowana, ale
nie zareagowała nawet wtedy, kiedy dziewczyna ruszyła szybkim krokiem w
stronę stojącego pod drzewem chłopaka. Czuła się jak sparaliżowana, a
wszystkie zdarzenia dochodziły do niej z opóźnieniem. Nie miała pojęcia
co ma robić i nie była również w stanie zrozumieć co się dzieje.
Patrzyła się tylko tępo w oddalającą się przyjaciółkę.
Chwilę
później CeCe już rozmawiała z Tomem. Byli za daleko, żeby Amy mogła
cokolwiek usłyszeć, ale domyśliła się, że rozmawiają o niej. Poczuła jak
ze złości łzy napływają jej do oczu. Miała ochotę krzyczeć, ale
powstrzymywała się. Zebrała szybko swoje rzeczy do torby, wstała z ziemi
i czym prędzej ruszyła w stronę zamku.
Przez
całą drogę do dormitorium targały nią przeróżne emocje. Złość, smutek,
zażenowanie. Nie wiedziała sama co ma o tym wszystkim myśleć. Zbiegła po
schodach do lochów, po drodze potrącając jakiegoś pierwszoroczniaka,
ale nie zwróciła nawet na to uwagi. Była zbyt wściekła, żeby móc
normalnie funkcjonować. Weszła do dormitorium trzaskając drzwiami,
rzuciła torbę na podłogę i położyła się na łóżku starając się uspokoić.
Jednak to nie pomagało. Czuła, że jeszcze nigdy w życiu nie była, aż tak
wściekła. Wzięła szklankę stojącą na stoliku nocnym i cisnęła nią w
ścianę.Rozległ się odgłos tłuczonego szkła, a na ziemię spadły tysiące
malutkich szkiełek. Spojrzała się w tamto miejsce i z całej siły starała
się równomiernie oddychać.
Dopiero
po pół godzinie do dormitorium weszła CeCe. Zastała Amy całą zapłakaną
leżącą na łóżku z głową schowaną pod poduszką. Usiadła obok niej i
zaczęła:
- O co ci znowu chodzi?
-
O co? - Amy podniosła się i spojrzała gniewnie na CeCe. - O co mi
chodzi? Doskonale wiesz o co! Jak mogłaś do niego podejść?! Jak mogłaś
mi to zrobić?! Stanę się teraz pośmiewiskiem! -dokończyła krzycząc. Nie
potrafiła już panować nad sobą. Z jej oczu znowu popłynęły łzy.
- Amy, uspokój się - CeCe mówiła nadal spokojnie.
- Jak mam się uspokoić, skoro moja najlepsza przyjaciółka zrobiła mi takie świństwo?!
- Nawet nie wiesz o czym z nim rozmawiałam! - CeCe nie wytrzymała i również zaczęła krzyczeć. Słowa Amy bardzo ją zabolały.
- Tak? To może wyjaśnisz mi o czym rozmawialiście?!
- o Isabelle! - wykrzyczała CeCe,a w dormitorium zapadła cisza.
Amy spojrzała zszokowana na przyjaciółkę.
- O Isabelle? - zapytała już spokojnie.
-
Tak. Zapytałam go, dlaczego poszła do Zakazanego Lasu, na co
odpowiedział, że nie ma pojęcia. Później spytałam, dlaczego nie dba o
to, co robi jego dziewczyna, a ten się zdziwił! -zaczęła opowiadać CeCe.
- Wyjaśnił mi, że z Craven nic go nie łączy, a przynajmniej według
niego. Potem zapytał dlaczego tak się o nią wypytuję, to powiedziałam,
że mi się nudziło i odeszłam, żeby nie domyślił się niczego -skończyła
swoją nieco chaotyczną wypowiedź i spojrzała pokornie na Amy.
Szatynka
miała nieodgadniony wyraz twarzy. Analizowała wszystkie fakty,
zastanawiając się nad tym, czy wszystko dobrze zrozumiała. Minęła
dłuższa chwila zanim się odezwała.
- Czyli nie interesuje go Isabelle? - spytała ledwo dosłyszalnie.
- Na to wygląda - odpowiedziała CeCe nieśmiało.
- Ale wtedy... całował ją! Już nic z tego nie rozumiem - Amy zrezygnowana znowu się położyła wbijając wzrok w baldachim łóżka.
- Nigdy nie próbuj zrozumieć Riddle'a - powiedziała CeCe i wstała.
Rzuciła tylko ostatnie spojrzenie na przyjaciółkę po czym wyszła z dormitorium zostawiając ją samą ze swoimi myślami.
Super bardzo mi się podoba. Pisz dalej masz talent. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńOjeju to jest po prostu wspaniałe. Nic więcej, pisz, pisz, pisz masz olbrzymi talent!
OdpowiedzUsuń