niedziela, 29 lipca 2012

004. Zdrada

Mijały tygodnie, na dworze robiło się coraz zimniej. Uczniowie nie mieli najmniejszej ochoty wychodzić na błonia z powodu deszczu, który padał prawie cały czas, oznajmiając, że wielkimi krokami zbliża się listopad.
Zaczarowane sklepienie Wielkiej Sali pokrywały ciemne chmury, z których spadały małe krople deszczu. Atmosfera w szkole była coraz bardziej napięta. Wszyscy rozmawiali o balu i Turnieju Magicznym. Jedyną osobą, której nie cieszyła żadna z tych rzeczy, była Amy Meyer.
Dłubała od niechcenia widelcem w talerzu pełnym jedzenia, a wzrok miała nieobecny. Przez prawie całe dwa miesiące nie rozmawiała z CeCe. Nie rozmawiała właściwie z nikim. Codziennie spędzała mnóstwo czasu w bibliotece. W tym roku czekały ją poważne egzaminy, a nauczyciele męczyli piątoklasistów jak tylko się dało: zadając ogromną ilość prac domowych, robiąc coraz częściej niezapowiadane kartkówki, a sprawdziany były jeszcze trudniejsze niż zwykle. Amy nie miała czasu zupełnie na nic.
- Amy, dzisiaj gramy mecz – z zamyślenia wyrwał ją głos James’a.
- Hm? – Spojrzała na chłopaka zdezorientowana. – Ach, tak wiem – odrzekła po chwili.
- Przyjdziesz, tak? – spytał patrząc na nią z lekką irytacją.
- Przepraszam, mam próbę chóru – powiedziała lekko zmieszana i odwróciła wzrok od chłopaka.
Ostatnio często go zaniedbywała. Nie chodziła na treningi, żeby go wspierać, a spotykali się zazwyczaj tylko w Wielkiej Sali podczas posiłków, ponieważ Amy zawsze była zajęta nauką.
- Mogłem się domyślić, że olejesz mnie po raz kolejny – rzucił do dziewczyny i odszedł.
Amy westchnęła i wróciła do jedzenia lunchu.

Była sobota, mimo to Amy skierowała się do biblioteki, żeby pouczyć się jeszcze trochę przed próbą chóru. Wszyscy uczniowie szli w stronę stadionu Quidditch’a, aby obejrzeć mecz Ślizgonów z Puchonami.
Amy zajęła miejsce przy jednym ze stolików i zaczęła przerabiać od początku cały podręcznik do Transmutacji. Pochłonięta czytaniem i pewna, że wszyscy są na stadionie, nie zauważyła, że do biblioteki ktoś wszedł.
- Hej mała, dlaczego nie na stadionie? – spytała białowłosa dziewczyna siadając naprzeciwko Amy.
- Crystal? A co ty tu robisz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Meyer.
- Pierwsza spytałam. – Uśmiechnęła się pogodnie.
- Uczę się. Teraz twoja kolej.
- Szukałam cię i znalazłam. – Zaśmiała się, pięknym, melodyjnym głosem.
Crystal Water, była to wysoka siódmoklasistka o bladej cerze, białych, długich włosach i szarych oczach. Uważana za piękność Hogwartu. Była nawet piękniejsza od Isabelle Craven. Z Amy znała się prawie od urodzenia. Obie trafiły do Slytherin’u, ale nie utrzymywały bardzo bliskich kontaktów. Jednak w trudnych chwilach Amy zawsze mogła liczyć na Crystal.
Siedziały tak chwilę w ciszy, przerywanej jedynie odgłosami dochodzącymi ze stadionu. Widocznie mecz się już zaczął.
- Dlaczego mnie szukałaś? – zadała nagle pytanie Amy.
- Jest coś, co muszę ci powiedzieć – szepnęła, chociaż w bibliotece nie było nikogo poza nimi i panią Pince, która była zbyt zajęta czyszczeniem książek, żeby zwrócić na nie uwagę.
- O co chodzi? – Amy również szepnęła.
Crystal rozejrzała się po bibliotece i rzekła po chwili:
- Przejdziemy się?
Amy nie stawiała oporu. Spakowała podręcznik do torby i wraz z Crystal wyszła z biblioteki na korytarz. Szły w milczeniu przez wielkie, zamkowe korytarze, po drodze mijając Irytka, który prawdopodobnie chciał znowu dokuczyć czymś Filch'owi.
Po jakimś czasie znalazły się na dziedzińcu do transmutacji, usiadły na jednej z ławek. Crystal przez chwilę wpatrywała się w pochmurne niebo lecz po chwili spojrzała bardzo poważnie na Amy.
- Zależy ci na James’ie? – spytała.
Amy zmieszała się. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Z jednej strony lubiła James’a, ale z drugiej, bardzo zależało jej na Tomie.
- Chyba tak – odpowiedziała po chwili.
Crystal westchnęła. Po jej wyrazie twarzy widać było, że głęboko się nad czymś zastanawia.
- Widziałam jak całował się z CeCe.
Zapadła bardzo niezręczna cisza. Amy przez chwilę nie wiedziała czy to się dzieje naprawdę, czy tylko jej się tak wydaje. Poczuła niemiłe ukłucie w żołądku, a do oczu zaczęły napływać jej łzy. Crystal objęła ją ramieniem i zaczęła głaskać po głowie, powtarzając co chwila „ciii, wszystko się ułoży, nie martw się, jestem z tobą”. Amy zalała się łzami i mocno przytuliła się do Crystal.
Jak on mógł, jak ona mogła, krzyczała w myślach. Jej chłopak i najlepsza przyjaciółka. Teraz wszystko się zawaliło. Przez dwa miesiące zawalił się jej cały świat.
Z daleka słychać było, że mecz się już skończył i wszyscy wracają do zamku. Widocznie szukający Ślizgonów lub Puchonów szybko złapał znicz.
- Amy, zaprowadzę cię do dormitorium – powiedziała łagodnie Crystal.
Obie ruszyły wolnym krokiem w stronę lochów. Amy co chwila ocierała oczy rękawem szaty, ale nic to nie dawało. Do oczu cały czas napływały jej łzy.
Nagle Amy stanęła w miejscu. Crystal spojrzała na nią pytająco. Oto w ich stronę kroczyła cała drużyna Ślizgonów. Tom Riddle, kapitan drużyny szedł pierwszy razem z Cygnus’em. Zza nich wyłonił się James. Uśmiechnięty podszedł do Amy i już chciał ją przytulić i zapewne oznajmić, że wygrali, ale ona odruchowo odsunęła się. Dopiero teraz była w stanie normalnie myśleć. Całe otępienie i smutek, w jednej chwili zastąpiła ogromna złość. Drużyna Ślizgonów zatrzymała się i wszyscy z zaciekawieniem czekali na dalszy rozwój sytuacji. Crystal stanęła za Amy patrząc groźnie na James’a, dając mu tym do zrozumienia, że jeśli tylko tknie Meyer, będzie miał z nią do czynienia.
- Amy, co się stało? – spytał James.
- Doskonale wiesz co! Z nami koniec! – krzyknęła ponownie zalewając się łzami.
- Ale Amy… - zaczął James.
- Daruj sobie! Nienawidzę cię! – Amy wyminęła go szybkim krokiem, czując na sobie wzrok całej drużyny. Crystal rzuciła tylko ostatnie pogardliwe spojrzenie chłopakowi i ruszyła za Amy.

Amy dotarła do dormitorium z oczami czerwonymi i zapuchniętymi od płaczu i rzuciła się na łóżko. Teraz czekała ją jeszcze rozmowa z CeCe, która miała być o wiele trudniejsza.
Szatynka wyjęła spod poduszki, stary, z wypadającymi kartkami zeszyt, wzięła do ręki pióro i zaczęła pisać na pożółkłej już kartce.

Kochana Mamo!
Nawet nie wiesz, jak jesteś mi teraz potrzebna! Całe moje życie się wali, jestem chodzącym nieszczęściem! Och, tak bardzo za Tobą tęsknię… Może gdybyś była teraz ze mną, poradziłabyś mi, co mam robić, bo ja sama już nie wiem. Mam mętlik w głowie. Nie radzę sobie z tym wszystkim i nie mam już nikogo.
Dwie najbliższe mi osoby mnie zdradziły. Zadały mi ranę, która już nigdy nie zniknie. Zostanie ze mną na zawsze i już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Wątpię, że znowu będę mogła być szczęśliwa.
Proszę, powiedz mi co mam robić…
Twoja Amy

Na kartkę spadło kilka słonych łez. Amy zamknęła zeszyt i ponownie wsunęła go pod poduszkę. W tym samym momencie do dormitorium weszła CeCe śmiejąc się i rozmawiając wraz z Florence i Lily. Zamilkły jednak, gdy zobaczyły zapłakaną Amy.
- Co się stało? – zaczęła niepewnie CeCe.
- Jeszcze się nie domyślasz? – Amy spojrzała na nią tak chłodno, jak nigdy na nikogo nie patrzyła.
CeCe spojrzała znacząco na Florence i Lily, które od razu wycofały się z dormitorium. Zapadła cisza, przerywana jedynie cichym szlochaniem Amy.
- Ja… - zaczęła CeCe – nie mam pojęcia jak to wyjaśnić… -Spuściła głowę, unikając wzroku przyjaciółki.
- Całowałaś się z moim byłym chłopakiem, tego nie da się wyjaśnić – rzekła ostro Amy wstając z łóżka.
Targały nią teraz emocje. Chciało się jej płakać i jednocześnie krzyczeć ze wściekłości, ale mimo to, jej twarz przybrała chłodną maskę, niewyrażającą żadnych emocji.
- Byłym? – spytała zrozpaczona sytuacją CeCe.
- Tak, z nim już wszystko sobie wyjaśniłam.
- I zamierzasz skończyć ze mną tak samo? – Z oczu CeCe popłynęły łzy.
Wiedziała dobrze co zrobiła i, że musi ponieść konsekwencje, w tym wypadku bardzo poważne. Żałowała teraz tego co zrobiła i z całego serca chciała, żeby to nigdy się nie wydarzyło, ale było za późno. Była pewna, że straci teraz najlepszą przyjaciółkę, rujnując jej życie i zostawiając samą.
- Błagam, wybacz mi! – wybuchła nagle CeCe. – James podobał mi się od bardzo dawna, ale potem ty z nim byłaś – mówiła dławiąc się łzami. – Udawałam,że jestem z tego powodu szczęśliwa, ale zawsze powstrzymywałam się od płaczu, gdy widziałam ciebie z nim… A teraz… On mnie pocałował, a ja zawsze tak bardzo tego chciałam! Przepraszam! – CeCe cała zapłakana, zaczęła nerwowo wycierać oczy rękawami szaty.
Amy zaniemówiła. Nigdy nie wiedziała, że CeCe podoba się James i chyba jeszcze nigdy nie widziała jej w takim stanie. Zapadła długa cisza. Amy ledwo stała na nogach. Natłok wydarzeń z całego dnia wykończył ją całkowicie. Najpierw zerwała z James’em obserwowana przez całą drużynę Ślizgonów. Obserwowana przez Toma. A później dowiedziała się, że jej najlepsza przyjaciółka cały czas kochała się w jej chłopaku.
Żadna z dziewczyn nie chciała ponownie rozpocząć rozmowy. CeCe cała się trzęsła i co chwila nerwowo przecierała zapłakane oczy. Nigdy w życiu nie czuła się tak podle.
- Amy… - zaczęła po chwili CeCe, ale Meyer przerwała jej znaczącym gestem ręki.
- Wiesz co? Zapomnijmy o tym. Nasza przyjaźń i tak chyba skończyła się wcześniej – oznajmiła Amy trzęsącym się od natłoku emocji głosem.
CeCe zszokowały słowa Amy. Spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami, jakby widziała ją po raz pierwszy w życiu i jakby miała co najmniej zielone włosy.
Amy wyminęła CeCe i wyszła z dormitorium.

Sobotni wieczór, wszyscy uczniowie odpoczywają w salonach wspólnych swoich domów, grają w szachy czarodziejów albo eksplodującego durnia.
Tom Riddle rozmawiał o czymś zawzięcie z chłopakami z drużyny Ślizgonów. Jedynie James siedział dalej od nich i nie wyglądał na szczęśliwego. Co chwila, któryś wybuchał głośnym śmiechem kierując wzrok na Jemes’a. W chłopaku aż gotowało się ze wściekłości. Zacisnął mocno pięści i rzucił pogardliwe spojrzenie w stronę Riddle’a. Nagle do pomieszczenia weszła Amy i rozmowy ucichły. Wszyscy patrzyli to na James’a, to na Amy. Jednak ona całkowicie zignorowała chłopaka,  usiadła przy jednym ze stolików pod ścianą i zabrała się za lekturę pierwszej lepszej książki. Co chwila odgarniała nerwowo włosy starając się nie zwracać uwagi na ciekawskie spojrzenia innych Ślizgonów. Tak bardzo chciała być sama, ale nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić.
Nagle wszystko zaczęło dziać się nienaturalnie szybko. James gwałtownie podniósł się z miejsca i rzucił na Toma. Wszyscy patrzyli na to zajście, ale nikt nie chciał interweniować. Riddle odepchnął chłopaka i rzucił się na niego z pięściami.
Amy była tak zdezorientowana, że nie zdołała z siebie wydusić ani słowa. Z jej gardła wydobyło się tylko krótkie jęknięcie, którego nikt, przez wrzaski Ślizgonów oglądających walkę, nie usłyszał.
Rękoczyny skończyły się dopiero wtedy, gdy James upadł na podłogę przez dłuższy czas nie podnosząc się, a Tom stał nad nim z obojętną miną. Wyjął różdżkę i wycelował w James’a. I wtedy wszystko ucichło. Wszyscy wiedzieli, że Riddle jest bardzo zdolnym uczniem i nikt nigdy nie odważył się wyzwać go na pojedynek, od czasu, gdy w trzeciej klasie wysłał siódmoklasistę do skrzydła szpitalnego.
James na chwiejnych nogach podniósł się z podłogi zakrywając prawe oko ręką. Miał rozciętą wargę, a jego twarz przybrała purpurową barwę. Ciszę przerwały zduszone okrzyki kilku Ślizgonek.
- Dość! – krzyknęła nagle Amy, a wszystkie spojrzenia skierowały się w jej stronę.
Cała roztrzęsiona stanęła pomiędzy Tomem a James’em. Obaj nadal mierzyli się wzrokiem i żaden nie chciał odpuścić. James wyjął powoli różdżkę z kieszeni spodni i wycelował nią w Riddle’a.
- Odsuń się, Amy – wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Twój były ma racje, mała. Lepiej się odsuń – rzekł Tom uśmiechając się łobuzersko do Amy.
Amy jednak nie dawała za wygraną. Nie chciała, żeby któremuś z nich stała się krzywda. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale bała się o nich obu, mimo że na James’a była wściekła, a Toma prawie nie znała. Ten dzień zapamięta na długo, jako najgorszy w całym jej życiu. Z oczu znowu popłynęły jej łzy, ale nie ruszyła się z miejsca.
Przygryzła dolną wargę. Zawsze tak robiła, gdy była zbyt zdenerwowana, by cokolwiek zrobić. Teraz spojrzenia obu chłopaków były skierowane na nią. Obaj czekali, aż da im dokończyć to, co zaczęli.
- James – zaczęła Amy patrząc przez zapłakane oczy na chłopaka. – Co ty wyprawiasz?
James zmierzył ją wściekłym spojrzeniem, ale nic nie odpowiedział. Cały pokój wspólny Ślizgonów czekał w napięciu na dalszy rozwój sytuacji. Chłopcy z drużyny Quidditch’a zaczęli wykrzykiwać „Dajesz, Tom!”, co jeszcze bardziej załamało Amy. Nie miała pojęcia co ma zrobić. Może powinna się wycofać i tak jak reszta pozwolić im to załatwić między sobą? Może w ogóle nie powinna się wtrącać? Może nie powinna dać się ponieść emocjom?
Tyle myśli kłębiło się teraz w jej głowie, że aż nie była w stanie racjonalnie myśleć. Wyjęła niepewnie różdżkę z kieszeni szaty.
James i Tom wyglądali na zdezorientowanych. Rzucili sobie niepewne spojrzenia, potem skierowali je na Amy, której ręka, w której trzymała różdżkę, bardzo się trzęsła.
- Przestańcie – wyszeptała dławiąc się łzami.
- Schowaj różdżkę, nie chcemy zrobić ci krzywdy – odrzekł ostro Tom.
Amy drgnęła gwałtownie i spojrzała na niego zaczerwionymi oczami.
- O, dajcie spokój! – krzyknął Cygnus Black, jednym wielkim krokiem pokonał odległość dzielącą go od Amy i odepchnął ją na bok.
Różdżka wypadła jej z ręki i potoczyła się po podłodze. Chciała ją podnieść, ale Cygnus trzymał ją w stalowym uścisku szczerząc się do Toma, ten jednak posłał mu karcące spojrzenie. Uznał, że z nim rozprawi się później, bo znowu celował różdżką prosto w James’a.
- Drętwota! – krzyknął James, a z jego różdżki, w kierunku Toma, wyleciał szkarłatny promień.
Riddle niewerbalnie wyczarował tarczę, która odbiła zaklęcie James’a.
Amy szarpała się mocno chcąc wyrwać się z uścisku Cygnus’a, widząc, jak po salonie latają zaklęcia.  Wszyscy Ślizgoni poodsuwali się pod ściany robiąc dla nich miejsce, a tym samym chowając się od pola rażenia.
Tom z niewiarygodną szybkością i precyzją blokował zaklęcia James’a. Widać było, że na razie tylko się z nim bawi, a prawdziwy pojedynek zacznie się niedługo. Łobuzerski uśmiech nie znikał z jego twarzy, za to na twarzy James’a widać było determinację, złość i ból. Z wargi nadal mocno sączyła mu się krew, a oko, które wcześniej zakrywał, było opuchnięte.
- Expelliarmus! – krzyknął Tom, a różdżka James’a poleciała w powietrze lądując na drugim końcu salonu.
Wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Amy przestała się szarpać i przerażona spojrzała na James’a. Serce zaczęło bić jej tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć jej z piersi.
- O co właściwie poszło? – Amy usłyszała szept jednej ze Ślizgonek, która zadała pytanie Cygnus’owi.
Chłopak uśmiechną się kpiąco i wskazał znacząco głową na Amy.
- O nią?! – krzyknęła Isabelle, która również usłyszała pytanie owej Ślizgonki.
Wszyscy spojrzeli na nią, nawet James i Tom.
- Poszło o nią?! – powtórzyła Isabelle wskazując na Amy. – Tom, wytłumaczysz mi, o co chodzi?! – spojrzała wyczekująco na Riddle’a.
- To nie to, o czym myślisz – odrzekł chłodno.
- Daruj sobie! – Z oczu Isabelle popłynęły łzy i szybkim krokiem wyszła z pokoju.
Zapadła krępująca cisza. Amy, jak i zapewne wszyscy Ślizgoni, po raz pierwszy widziała Isabelle w takim stanie.
Tom westchnął zrezygnowany, schował różdżkę do kieszeni szaty i poszedł za Isabelle, rzucając tylko do James’a krótkie „dokończymy to kiedy indziej”.
Atmosfera w salonie zmieniła się od razu. Wszyscy wrócili do swoich wcześniejszych zajęć ignorując zupełnie zapłakaną Amy. Dwóch Ślizgonów z szóstej klasy pomogło James’owi w dojściu do skrzydła szpitalnego.


Następnego dnia miała odbyć się wycieczka do Hogsmeade. Uczniowie jak zwykle podekscytowani ustawili się w długiej kolejce do wyjścia, przy którym woźny Filch sprawdzał pozwolenia od rodziców.
Amy narzuciła na siebie jesienny płaszcz i stanęła wraz z innymi. Po raz pierwszy szła do Hogsmeade sama. Rozejrzała się po twarzach uczniów, ale nigdzie nie mogła wypatrzeć CeCe. Westchnęła zrezygnowana i podała kartkę Filch'owi.
Na dworze wiał zimny wiatr, a na niebie kłębiły się ciemne, deszczowe chmury całkowicie zakrywając słońce.
Grupa uczniów ruszyła w stronę wioski czarodziejów wesoło rozmawiając. Trzecioklasiści, którzy szli tam po raz pierwszy, nie ukrywali swojego podekscytowania i głośno planowali co odwiedzą najpierw. Niektórzy rozmyślali nad pójściem do Wrzeszczącej Chaty, ale zaraz odrzucali tę opcję.
Amy szła na samym końcu pogrążona w myślach. Analizowała dokładnie wszystkie zdarzenia z poprzedniego dnia, najgorszego dnia w jej życiu. O co tak naprawdę poszło James’owi i Tomowi, zastanawiała się. Nie odważyła się zapytać żadnego z nich. Już wystarczająco namieszała.
Jej rozmyślania przerwał piękny, dziewczęcy śmiech. Obejrzała się odruchowo za siebie i zobaczyła, że ktoś idzie za nią. Była to Isabelle z Tomem. Riddle obejmował dziewczynę w talii i szeptał jej coś do ucha. Isabelle wybaczała Tomowi wszystko, aby tylko z nim być. Widocznie i tym razem tak było.
Amy przyspieszyła kroku, zarzuciła kaptur na głowę, mając nadzieję, że jej nie zauważą. Nim się spostrzegła, dotarli już do Hogsmeade. Aby schronić się od zimna, weszła szybko do baru Pod Trzema Miotłami. Mnóstwo uczniów przychodziło tutaj aby spokojnie porozmawiać lub napić się piwa kremowego. Amy zajęła stolik najbardziej odizolowany od wszystkich, zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Przez cały dzień czuła niemiłe kłucie w żołądku i nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Niestety nie dane było jej posiedzieć w samotności. Ku jej zdziwieniu dosiadła się do niej Aurelia, owa Puchonka z czwartej klasy. Przyjrzała się Amy uważnie, ale przez dłuższy czas się nie odzywała.
- Co chcesz? – spytała od niechcenia Amy, tracąc nadzieję, że dziewczyna odejdzie bez słowa.
- To prawda? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Aurelia.
- Co „prawda”? – Amy wydawała się być zupełnie zbita z tropu.
Aurelia rozejrzała się podekscytowana dookoła, aby sprawdzić czy nikt ich nie podsłuchuje i pochyliła się w stronę Amy, jakby zaraz miała wyjawić jej jakąś tajemnice.
- To prawda, że jesteś z Tomem Riddle’m? – Spojrzała na nią z zaciekawieniem.
Amy zakrztusiła się piwem kremowym i wytrzeszczyła ze zdziwienia oczy. Chwilę zajęło jej dojście do siebie.
- Co? – powiedziała nieco głośniej niż chciała.
- Cała szkoła gada tylko o tym, że Tom i James bili się o ciebie! – Aurelia uśmiechnęła się.
- Nie, nie, nie… To nie tak … - zaczęła Amy, ale Puchonka przerwała jej.
- On jest taki przystojny. Szczęściara z ciebie. – Aurelia oparła twarz na rękach i westchnęła z rozmarzonym wzrokiem.
Amy podniosła się gwałtownie z miejsca i bez słowa wyszła z baru. Była teraz wściekła. Ktoś puścił głupią plotkę, przez którą będzie miała spore kłopoty, jeśli tylko dowie się o tym Tom, a co gorsza, Isabelle. Rozejrzała się po twarzach znajomych uczniów, ale nikt nie zwracał na nią uwagi. Może Aurelia sobie to wymyśliła, pomyślała, ale zaraz odrzuciła tę opcję słysząc za sobą ten znajomy, kpiący śmiech. Odwróciła się i ujrzała Isabelle Craven opierającą się o jeden z domów ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Mierzyła małą Amy wzrokiem.
- No proszę, proszę – odezwała się Isabelle. – Ostrzegałam cię, żebyś ze mną nie zadzierała i odczepiła się od Toma. – Craven zbliżyła się do Amy.
- Ale ja nic… - zaczęła Amy, ale nagle coś zrozumiała. – Przecież my nigdy ze sobą nie rozmawiałyśmy. – Spojrzała na nią podejrzliwie.
Isabelle wyglądała na zbitą z pantałyku.
- Ale… ale dawałam ci to do zrozumienia! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Nagle podszedł do nich Tom, wyraźnie zdezorientowany. Obie dziewczyny mierzyły się wzrokiem, jakby chciały się w ten sposób nawzajem pozabijać.
- To byłaś ty! – oznajmiła chłodno Amy.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz! – odrzekła Isabelle rzucając niespokojne spojrzenie w stronę Toma.
- Doskonale wiesz. Zamieniłaś się w Riddle’a i wtedy z tobą rozmawiałam, a nie z nim!
Isabelle wyciągnęła szybko różdżkę i wycelowała nią w Amy, ale Tom złapał jej rękę. Po raz pierwszy Amy widziała Isabelle tak wystraszoną.
- O czym ona mówi? – spytał Tom.
Isabelle nic nie odpowiedziała.
Tom spojrzał na Amy, uznając, że od Isabelle nie otrzyma wyjaśnień.
- Słucham?
- To nic ważnego – zaczęła się wykręcać.
- Daruj sobie, Meyer i mów o co chodzi – powiedział chłodno Tom.
Amy spojrzała niepewnie na Isabelle. Nie chciała psuć jej związku z Riddle’m, nie potrafiła, mimo że nie przepadała z Craven. Nie chciała także oszukiwać Toma.
- Nie muszę ci nic wyjaśniać – oznajmiła nagle i szybkim krokiem odeszła mając nadzieję, że chłopak da jej spokój.
Jednak myliła się. Tom podbiegł do niej i przyciągnął za rękę do siebie. Jego bliskość podziałała na nią jak narkotyk. Cała jej pewność siebie uleciała nie wiadomo gdzie, a zastąpiło ją otępienie. Kolana zaczęły się pod nią uginać, serce biło jak szalone, a dotyk i słodki zapach chłopaka przyprawił ją o dreszcze. Momentalnie poczerwieniała na twarzy. Jednak nie trwało to długo. Wszystko minęło, gdy zobaczyła za chłopakiem zapłakaną Isabelle, która była zbyt zrozpaczona, by ruszyć się z miejsca. Amy przypomniała sobie również James’a ledwo stojącego na nogach, z podbitym okiem i rozciętą wargą. I nagle poczuła falę złości. Wyrwała się szybko chłopakowi i odsunęła o kilka kroków.
- I tak nic ci nie powiem! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Meyer, uspokój się – odrzekł spokojnie Tom.
      Amy wzięła kilka głębokich wdechów i przemyślając szybko wszystkie za i przeciw, postanowiła zadać chłopakowi pytanie, które dręczyło ją od poprzedniego wieczora.
- Dlaczego pobiłeś James’a? – Amy starała się, aby ton jej głosu był łagodny.
Tom uśmiechną się do niej łobuzersko.
- To ten kretyn zaczął – odpowiedział.
- On nie jest kre… - nie dokończyła, bo głos uwiązł jej w gardle. Przypomniała sobie, co James jej zrobił.
                     Z całej siły starała się powstrzymać łzy.
- To dlaczego z nim zerwałaś? – zakpił nadal się uśmiechając.
- Nie twoja sprawa! – wykrzyczała Amy nie mogąc już dłużej tłumić w sobie emocji.
- A może dlatego, że zdradził cię z twoją najlepszą przyjaciółką? – Widać było, że wypowiedzenie tego zdania sprawiało mu ogromną przyjemność.
Do oczu Amy napłynęły łzy. Przypomniała sobie dokładnie to, co czuła gdy pierwszy raz to usłyszała od Crystal. Zaczęła nerwowo odgarniać niesforne kosmyki włosów. Tom zaśmiał się krótko, ale po chwili na powrót stał się poważny.
- Zawrzyjmy umowę, dobrze? – zwrócił się łagodnie do dziewczyny.
- Umowę? – spytała zupełnie zdezorientowana Amy.
- Jeśli ty wyjaśnisz mi, o co chodziło z Isabelle, ja powiem ci, o co poszło mi z James’em – oznajmił czekając na odpowiedź Amy.
Zapadła chwila ciszy, przerywana jedynie cichym łkaniem Amy. Przytaknęła niepewnie głową, wzięła głęboki oddech i zaczęła:
- Isabelle zmieniła się w ciebie i powiedziała mi, żebym się do ciebie nie zbliżała. – Spojrzała na chłopaka, ale on wydawał się być tym wyraźnie rozbawiony.
- Cała Craven . – Uśmiechnął się do Amy.
- Teraz twoja kolej.
Tom spojrzał na nią jeszcze bardziej rozbawiony.
- Naśmiewaliśmy się z James’a po tym jak z nim zerwałaś. Żeby jeszcze bardziej go zdenerwować powiedziałem, że dziewczyna taka jak ty, nie powinna zadawać się z takim idiotą jak James. Przyznałem, że dobrze zrobiłaś – powiedział czekając na reakcję Amy.
Jej jednak nie było do śmiechu. Przetarła zapłakane oczy rękawem płaszcza, nie wiedząc co ma teraz zrobić. Wtedy przypomniała sobie, co powiedziała jej Aurelia.
- Jest jeszcze coś – wykrztusiła z trudem łapiąc oddech.
Rzuciła jeszcze tylko lekko przerażone spojrzenie na chłopaka i już chciała kontynuować, ale Tom przerwał jej, jakby czytał w myślach dziewczyny.
- Słyszałem plotkę, że jesteśmy razem – powiedział już nieco poważniej. Widząc zmieszane spojrzenie Amy, dodał – Wiem, że to nie twoja wina, po prostu to olej.
Szatynka nie mogąc już nic powiedzieć, przytaknęła lekko głową.
- To do zobaczenia. – Uśmiechnął się do niej po raz ostatni i ruszył w stronę Isabelle.

Amy nadal roztrzęsiona weszła do sklepu Zonka. Jak zwykle był tu tłum uczniów z Hogwartu. Wesołych i roześmianych. Jedynie jedna Amy tu nie pasowała. Zapłakana i smutna, jednak starała się to ukrywać i gdy co chwila ktoś się z nią witał, posyłała mu fałszywy uśmiech.
Zaczęła rozglądać się po różnych zabawnych rzeczach, które jej jednak wydawały się zwykłą głupotą, a wydawanie na nie pieniędzy było po prostu szczytem idiotyzmu. Gdy oglądała śpiewające śmieszne piosenki pióra, ktoś do niej podszedł. Tym kimś okazała się być CeCe. Przyjrzała się uważnie Amy.
- Co się stało? – spytała niepewnie.
- Nic – odpowiedziała lakonicznie Amy i wróciła do oglądania rzeczy, które tak naprawdę w ogóle jej nie interesowały.
- Amy, ja naprawdę cię przepraszam! Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? – CeCe była bliska załamania.
- Na razie po prostu daj mi spokój – odpowiedziała Amy i czym prędzej wyszła z zatłoczonego Zonka.
Na dworze zaczynało się już ściemniać, a wszyscy uczniowie szykowali się do powrotu do zamku. Większość z dużymi torbami, wypchanymi przeróżnymi rzeczami zakupionymi w wiosce. Inni jedli jeszcze słodycze z Miodowego Królestwa, a trzecioklasiści biegali nadal od sklepu do sklepu, aby zobaczyć wszystkie przed powrotem.
Amy usiadła na jednej z ławek. Nigdy nie sądziła, że w Hogsmeade może być tak ponuro. A przynajmniej jej wydawało się tu ponuro. Wizyty w wiosce czarodziejów zawsze sprawiały jej przyjemność, a teraz wolałaby siedzieć w cichej bibliotece odrabiając prace domowe.


Dormitorium było puste, nie licząc małej Amy czytającej książkę na łóżku. Jej współlokatorki prawdopodobnie były na kolacji. Jednak ona nie była głodna, nie miała na nic ochoty. Piąty rok nauki w Hogwarcie okazał się najgorszym. A co jeśli szósty rok będzie jeszcze gorszy? 

4 komentarze:

  1. Ten rozdział był jak zwykle dość obszerny... I podobał mi się, to przyznam szczerze. Meyer trochę się otworzyła, stała się odważniejsza, widać, dlaczego jest w Slytherinie. Strasznie wzburzyła mnie zdrada CeCe i Jamesa. Dlaczego ten idiota pocałował... przyjaciółkę jego dziewczyny? To trochę bez sensu, wierzę, że w przyszłości to wyjaśnisz. Nie dziwię się reakcji Amy, ale pod koniec nieco inaczej wyobraziłam sobie tę scenę.
    "- Amy, ja naprawdę cię przepraszam! Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? – CeCe była bliska załamania.
    - Nie wiem... Może... Hmm... - Amy pogłaskała się teatralnie po brodzie. - Potrafisz cofnąć czas i sprawić, że zdrada twoja i Jamesa nigdy się nie zdarzy? Wątpię!"
    Ale to już tylko moje luźne przemyślenia (naoglądałam się remake'u Koszmaru z ulicy Wiązów).

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaję mi się, że Amy powinna wziąć się za siebie. Ciągle płacze! Rozumiem, że James ją zdradził, ale nie można sie załamywać. Powinna się zemści, pokazać mu, gdzie jego miejsce, a nie płakać przez pół rozdziału...
    Na początku byłam rozdarta. Z jednej strony był twój świetny, lekki styl, a z drugiej bohaterka, która mnie denerwowała. Dopiero scena z Tomem sprawiła, że zdecydowałam się na jedno, konkretne odczucie - zachwyt. Pomysł, że to dziewczyna Toma udawała chłopaka jest bardzo świeży i oryginalny. Od razu przypadł mi do gustu - zresztą jak cała ta scena. Chcę więcej Toma, więcej, więcej, więcej... w twoim opowiadaniu zachował on pewien kanonicznym "mrok", a jednocześnie jest uroczy. Łał!
    Życzę weny, pozdrawiam [R-Grindelwald]

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że bardzo ciekawy blog. Tom jest inny niż przedstawiła go Rowling. Tu jest duszą towarzystwa, dziewczyny się za nim uganiają, wdaje się w bójki i jest kapitanem drużyny Quidditcha. Oczywiście nie mówię, że to źle. Trochę odmiany od innych blogów o Tomie się przyda. Jeśli chodzi o główną bohaterkę, to się z poprzednią wypowiedzią, że Amy cały czas chodzi zapłakana. W sumie nie ma co się jej dziwić, no ale wiesz, pora, aby się uśmiechnęła ;p. Czas na coś optymistycznego. Pozdrawiam. http://pieczecie-magii.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj! Czytam twojego bloga od niedawna, bo od dzisiaj. Bardzo spodobala mi sie twoja historia. Twoj Tom nie jest idealny, co czyni go jeszcze bardziej pociagajacym. Amy zrobila sie ostrzejsza - to fakt. I taka bardziej... Ar. Z poczatku jej nie lubilam, ale teraz... Czemu nie? Za to denerwuje mnie CeCe i zakochalam sie w Crystal. Water jest taka... Hym wrozka chrzestna? :)
    Pozdrawiam i czekam na nowa notke.
    Lucretia-riddle.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń