Mijały
tygodnie, na dworze robiło się coraz zimniej. Uczniowie nie mieli
najmniejszej ochoty wychodzić na błonia z powodu deszczu, który padał
prawie cały czas, oznajmiając, że wielkimi krokami zbliża się listopad.
Zaczarowane
sklepienie Wielkiej Sali pokrywały ciemne chmury, z których spadały
małe krople deszczu. Atmosfera w szkole była coraz bardziej napięta.
Wszyscy rozmawiali o balu i Turnieju Magicznym. Jedyną osobą, której nie
cieszyła żadna z tych rzeczy, była Amy Meyer.
Dłubała
od niechcenia widelcem w talerzu pełnym jedzenia, a wzrok miała
nieobecny. Przez prawie całe dwa miesiące nie rozmawiała z CeCe. Nie
rozmawiała właściwie z nikim. Codziennie spędzała mnóstwo czasu w
bibliotece. W tym roku czekały ją poważne egzaminy, a nauczyciele
męczyli piątoklasistów jak tylko się dało: zadając ogromną ilość prac
domowych, robiąc coraz częściej niezapowiadane kartkówki, a sprawdziany
były jeszcze trudniejsze niż zwykle. Amy nie miała czasu zupełnie na
nic.
- Amy, dzisiaj gramy mecz – z zamyślenia wyrwał ją głos James’a.
- Hm? – Spojrzała na chłopaka zdezorientowana. – Ach, tak wiem – odrzekła po chwili.
- Przyjdziesz, tak? – spytał patrząc na nią z lekką irytacją.
- Przepraszam, mam próbę chóru – powiedziała lekko zmieszana i odwróciła wzrok od chłopaka.
Ostatnio
często go zaniedbywała. Nie chodziła na treningi, żeby go wspierać, a
spotykali się zazwyczaj tylko w Wielkiej Sali podczas posiłków, ponieważ
Amy zawsze była zajęta nauką.
- Mogłem się domyślić, że olejesz mnie po raz kolejny – rzucił do dziewczyny i odszedł.
Amy westchnęła i wróciła do jedzenia lunchu.
Była
sobota, mimo to Amy skierowała się do biblioteki, żeby pouczyć się
jeszcze trochę przed próbą chóru. Wszyscy uczniowie szli w stronę
stadionu Quidditch’a, aby obejrzeć mecz Ślizgonów z Puchonami.
Amy
zajęła miejsce przy jednym ze stolików i zaczęła przerabiać od początku
cały podręcznik do Transmutacji. Pochłonięta czytaniem i pewna, że
wszyscy są na stadionie, nie zauważyła, że do biblioteki ktoś wszedł.
- Hej mała, dlaczego nie na stadionie? – spytała białowłosa dziewczyna siadając naprzeciwko Amy.
- Crystal? A co ty tu robisz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Meyer.
- Pierwsza spytałam. – Uśmiechnęła się pogodnie.
- Uczę się. Teraz twoja kolej.
- Szukałam cię i znalazłam. – Zaśmiała się, pięknym, melodyjnym głosem.
Crystal
Water, była to wysoka siódmoklasistka o bladej cerze, białych, długich
włosach i szarych oczach. Uważana za piękność Hogwartu. Była nawet
piękniejsza od Isabelle Craven. Z Amy znała się prawie od urodzenia.
Obie trafiły do Slytherin’u, ale nie utrzymywały bardzo bliskich
kontaktów. Jednak w trudnych chwilach Amy zawsze mogła liczyć na
Crystal.
Siedziały tak chwilę w ciszy, przerywanej jedynie odgłosami dochodzącymi ze stadionu. Widocznie mecz się już zaczął.
- Dlaczego mnie szukałaś? – zadała nagle pytanie Amy.
-
Jest coś, co muszę ci powiedzieć – szepnęła, chociaż w bibliotece nie
było nikogo poza nimi i panią Pince, która była zbyt zajęta czyszczeniem
książek, żeby zwrócić na nie uwagę.
- O co chodzi? – Amy również szepnęła.
Crystal rozejrzała się po bibliotece i rzekła po chwili:
- Przejdziemy się?
Amy
nie stawiała oporu. Spakowała podręcznik do torby i wraz z Crystal
wyszła z biblioteki na korytarz. Szły w milczeniu przez wielkie, zamkowe
korytarze, po drodze mijając Irytka, który prawdopodobnie chciał znowu
dokuczyć czymś Filch'owi.
Po
jakimś czasie znalazły się na dziedzińcu do transmutacji, usiadły na
jednej z ławek. Crystal przez chwilę wpatrywała się w pochmurne niebo
lecz po chwili spojrzała bardzo poważnie na Amy.
- Zależy ci na James’ie? – spytała.
Amy
zmieszała się. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Z jednej strony
lubiła James’a, ale z drugiej, bardzo zależało jej na Tomie.
- Chyba tak – odpowiedziała po chwili.
Crystal westchnęła. Po jej wyrazie twarzy widać było, że głęboko się nad czymś zastanawia.
- Widziałam jak całował się z CeCe.
Zapadła
bardzo niezręczna cisza. Amy przez chwilę nie wiedziała czy to się
dzieje naprawdę, czy tylko jej się tak wydaje. Poczuła niemiłe ukłucie w
żołądku, a do oczu zaczęły napływać jej łzy. Crystal objęła ją
ramieniem i zaczęła głaskać po głowie, powtarzając co chwila „ciii,
wszystko się ułoży, nie martw się, jestem z tobą”. Amy zalała się łzami i
mocno przytuliła się do Crystal.
Jak on mógł, jak ona mogła,
krzyczała w myślach. Jej chłopak i najlepsza przyjaciółka. Teraz
wszystko się zawaliło. Przez dwa miesiące zawalił się jej cały świat.
Z
daleka słychać było, że mecz się już skończył i wszyscy wracają do
zamku. Widocznie szukający Ślizgonów lub Puchonów szybko złapał znicz.
- Amy, zaprowadzę cię do dormitorium – powiedziała łagodnie Crystal.
Obie
ruszyły wolnym krokiem w stronę lochów. Amy co chwila ocierała oczy
rękawem szaty, ale nic to nie dawało. Do oczu cały czas napływały jej
łzy.
Nagle
Amy stanęła w miejscu. Crystal spojrzała na nią pytająco. Oto w ich
stronę kroczyła cała drużyna Ślizgonów. Tom Riddle, kapitan drużyny
szedł pierwszy razem z Cygnus’em. Zza nich wyłonił się James.
Uśmiechnięty podszedł do Amy i już chciał ją przytulić i zapewne
oznajmić, że wygrali, ale ona odruchowo odsunęła się. Dopiero teraz była
w stanie normalnie myśleć. Całe otępienie i smutek, w jednej chwili
zastąpiła ogromna złość. Drużyna Ślizgonów zatrzymała się i wszyscy z
zaciekawieniem czekali na dalszy rozwój sytuacji. Crystal stanęła za Amy
patrząc groźnie na James’a, dając mu tym do zrozumienia, że jeśli tylko
tknie Meyer, będzie miał z nią do czynienia.
- Amy, co się stało? – spytał James.
- Doskonale wiesz co! Z nami koniec! – krzyknęła ponownie zalewając się łzami.
- Ale Amy… - zaczął James.
-
Daruj sobie! Nienawidzę cię! – Amy wyminęła go szybkim krokiem, czując
na sobie wzrok całej drużyny. Crystal rzuciła tylko ostatnie pogardliwe
spojrzenie chłopakowi i ruszyła za Amy.
Amy
dotarła do dormitorium z oczami czerwonymi i zapuchniętymi od płaczu i
rzuciła się na łóżko. Teraz czekała ją jeszcze rozmowa z CeCe, która
miała być o wiele trudniejsza.
Szatynka
wyjęła spod poduszki, stary, z wypadającymi kartkami zeszyt, wzięła do
ręki pióro i zaczęła pisać na pożółkłej już kartce.
Kochana Mamo!
Nawet
nie wiesz, jak jesteś mi teraz potrzebna! Całe moje życie się wali,
jestem chodzącym nieszczęściem! Och, tak bardzo za Tobą tęsknię… Może
gdybyś była teraz ze mną, poradziłabyś mi, co mam robić, bo ja sama już
nie wiem. Mam mętlik w głowie. Nie radzę sobie z tym wszystkim i nie mam
już nikogo.
Dwie
najbliższe mi osoby mnie zdradziły. Zadały mi ranę, która już nigdy nie
zniknie. Zostanie ze mną na zawsze i już nigdy nie będzie tak jak
dawniej. Wątpię, że znowu będę mogła być szczęśliwa.
Proszę, powiedz mi co mam robić…
Twoja Amy
Na
kartkę spadło kilka słonych łez. Amy zamknęła zeszyt i ponownie wsunęła
go pod poduszkę. W tym samym momencie do dormitorium weszła CeCe
śmiejąc się i rozmawiając wraz z Florence i Lily. Zamilkły jednak, gdy
zobaczyły zapłakaną Amy.
- Co się stało? – zaczęła niepewnie CeCe.
- Jeszcze się nie domyślasz? – Amy spojrzała na nią tak chłodno, jak nigdy na nikogo nie patrzyła.
CeCe
spojrzała znacząco na Florence i Lily, które od razu wycofały się z
dormitorium. Zapadła cisza, przerywana jedynie cichym szlochaniem Amy.
- Ja… - zaczęła CeCe – nie mam pojęcia jak to wyjaśnić… -Spuściła głowę, unikając wzroku przyjaciółki.
- Całowałaś się z moim byłym chłopakiem, tego nie da się wyjaśnić – rzekła ostro Amy wstając z łóżka.
Targały
nią teraz emocje. Chciało się jej płakać i jednocześnie krzyczeć ze
wściekłości, ale mimo to, jej twarz przybrała chłodną maskę,
niewyrażającą żadnych emocji.
- Byłym? – spytała zrozpaczona sytuacją CeCe.
- Tak, z nim już wszystko sobie wyjaśniłam.
- I zamierzasz skończyć ze mną tak samo? – Z oczu CeCe popłynęły łzy.
Wiedziała
dobrze co zrobiła i, że musi ponieść konsekwencje, w tym wypadku bardzo
poważne. Żałowała teraz tego co zrobiła i z całego serca chciała, żeby
to nigdy się nie wydarzyło, ale było za późno. Była pewna, że straci
teraz najlepszą przyjaciółkę, rujnując jej życie i zostawiając samą.
-
Błagam, wybacz mi! – wybuchła nagle CeCe. – James podobał mi się od
bardzo dawna, ale potem ty z nim byłaś – mówiła dławiąc się łzami. –
Udawałam,że jestem z tego powodu szczęśliwa, ale zawsze powstrzymywałam
się od płaczu, gdy widziałam ciebie z nim… A teraz… On mnie pocałował, a
ja zawsze tak bardzo tego chciałam! Przepraszam! – CeCe cała zapłakana,
zaczęła nerwowo wycierać oczy rękawami szaty.
Amy
zaniemówiła. Nigdy nie wiedziała, że CeCe podoba się James i chyba
jeszcze nigdy nie widziała jej w takim stanie. Zapadła długa cisza. Amy
ledwo stała na nogach. Natłok wydarzeń z całego dnia wykończył ją
całkowicie. Najpierw zerwała z James’em obserwowana przez całą drużynę
Ślizgonów. Obserwowana przez Toma. A później dowiedziała się, że jej
najlepsza przyjaciółka cały czas kochała się w jej chłopaku.
Żadna
z dziewczyn nie chciała ponownie rozpocząć rozmowy. CeCe cała się
trzęsła i co chwila nerwowo przecierała zapłakane oczy. Nigdy w życiu
nie czuła się tak podle.
- Amy… - zaczęła po chwili CeCe, ale Meyer przerwała jej znaczącym gestem ręki.
-
Wiesz co? Zapomnijmy o tym. Nasza przyjaźń i tak chyba skończyła się
wcześniej – oznajmiła Amy trzęsącym się od natłoku emocji głosem.
CeCe
zszokowały słowa Amy. Spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami, jakby
widziała ją po raz pierwszy w życiu i jakby miała co najmniej zielone
włosy.
Amy wyminęła CeCe i wyszła z dormitorium.
Sobotni
wieczór, wszyscy uczniowie odpoczywają w salonach wspólnych swoich
domów, grają w szachy czarodziejów albo eksplodującego durnia.
Tom
Riddle rozmawiał o czymś zawzięcie z chłopakami z drużyny Ślizgonów.
Jedynie James siedział dalej od nich i nie wyglądał na szczęśliwego. Co
chwila, któryś wybuchał głośnym śmiechem kierując wzrok na Jemes’a. W
chłopaku aż gotowało się ze wściekłości. Zacisnął mocno pięści i rzucił
pogardliwe spojrzenie w stronę Riddle’a. Nagle do pomieszczenia weszła
Amy i rozmowy ucichły. Wszyscy patrzyli to na James’a, to na Amy. Jednak
ona całkowicie zignorowała chłopaka, usiadła przy jednym ze stolików
pod ścianą i zabrała się za lekturę pierwszej lepszej książki. Co chwila
odgarniała nerwowo włosy starając się nie zwracać uwagi na ciekawskie
spojrzenia innych Ślizgonów. Tak bardzo chciała być sama, ale nie
wiedziała, co ma ze sobą zrobić.
Nagle
wszystko zaczęło dziać się nienaturalnie szybko. James gwałtownie
podniósł się z miejsca i rzucił na Toma. Wszyscy patrzyli na to zajście,
ale nikt nie chciał interweniować. Riddle odepchnął chłopaka i rzucił
się na niego z pięściami.
Amy
była tak zdezorientowana, że nie zdołała z siebie wydusić ani słowa. Z
jej gardła wydobyło się tylko krótkie jęknięcie, którego nikt, przez
wrzaski Ślizgonów oglądających walkę, nie usłyszał.
Rękoczyny
skończyły się dopiero wtedy, gdy James upadł na podłogę przez dłuższy
czas nie podnosząc się, a Tom stał nad nim z obojętną miną. Wyjął
różdżkę i wycelował w James’a. I wtedy wszystko ucichło. Wszyscy
wiedzieli, że Riddle jest bardzo zdolnym uczniem i nikt nigdy nie
odważył się wyzwać go na pojedynek, od czasu, gdy w trzeciej klasie
wysłał siódmoklasistę do skrzydła szpitalnego.
James
na chwiejnych nogach podniósł się z podłogi zakrywając prawe oko ręką.
Miał rozciętą wargę, a jego twarz przybrała purpurową barwę. Ciszę
przerwały zduszone okrzyki kilku Ślizgonek.
- Dość! – krzyknęła nagle Amy, a wszystkie spojrzenia skierowały się w jej stronę.
Cała
roztrzęsiona stanęła pomiędzy Tomem a James’em. Obaj nadal mierzyli się
wzrokiem i żaden nie chciał odpuścić. James wyjął powoli różdżkę z
kieszeni spodni i wycelował nią w Riddle’a.
- Odsuń się, Amy – wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Twój były ma racje, mała. Lepiej się odsuń – rzekł Tom uśmiechając się łobuzersko do Amy.
Amy
jednak nie dawała za wygraną. Nie chciała, żeby któremuś z nich stała
się krzywda. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale bała się o nich obu,
mimo że na James’a była wściekła, a Toma prawie nie znała. Ten dzień
zapamięta na długo, jako najgorszy w całym jej życiu. Z oczu znowu
popłynęły jej łzy, ale nie ruszyła się z miejsca.
Przygryzła
dolną wargę. Zawsze tak robiła, gdy była zbyt zdenerwowana, by
cokolwiek zrobić. Teraz spojrzenia obu chłopaków były skierowane na nią.
Obaj czekali, aż da im dokończyć to, co zaczęli.
- James – zaczęła Amy patrząc przez zapłakane oczy na chłopaka. – Co ty wyprawiasz?
James
zmierzył ją wściekłym spojrzeniem, ale nic nie odpowiedział. Cały pokój
wspólny Ślizgonów czekał w napięciu na dalszy rozwój sytuacji. Chłopcy z
drużyny Quidditch’a zaczęli wykrzykiwać „Dajesz, Tom!”, co jeszcze
bardziej załamało Amy. Nie miała pojęcia co ma zrobić. Może powinna się
wycofać i tak jak reszta pozwolić im to załatwić między sobą? Może w
ogóle nie powinna się wtrącać? Może nie powinna dać się ponieść emocjom?
Tyle
myśli kłębiło się teraz w jej głowie, że aż nie była w stanie
racjonalnie myśleć. Wyjęła niepewnie różdżkę z kieszeni szaty.
James
i Tom wyglądali na zdezorientowanych. Rzucili sobie niepewne
spojrzenia, potem skierowali je na Amy, której ręka, w której trzymała
różdżkę, bardzo się trzęsła.
- Przestańcie – wyszeptała dławiąc się łzami.
- Schowaj różdżkę, nie chcemy zrobić ci krzywdy – odrzekł ostro Tom.
Amy drgnęła gwałtownie i spojrzała na niego zaczerwionymi oczami.
- O, dajcie spokój! – krzyknął Cygnus Black, jednym wielkim krokiem pokonał odległość dzielącą go od Amy i odepchnął ją na bok.
Różdżka
wypadła jej z ręki i potoczyła się po podłodze. Chciała ją podnieść,
ale Cygnus trzymał ją w stalowym uścisku szczerząc się do Toma, ten
jednak posłał mu karcące spojrzenie. Uznał, że z nim rozprawi się
później, bo znowu celował różdżką prosto w James’a.
- Drętwota! – krzyknął James, a z jego różdżki, w kierunku Toma, wyleciał szkarłatny promień.
Riddle niewerbalnie wyczarował tarczę, która odbiła zaklęcie James’a.
Amy
szarpała się mocno chcąc wyrwać się z uścisku Cygnus’a, widząc, jak po
salonie latają zaklęcia. Wszyscy Ślizgoni poodsuwali się pod ściany
robiąc dla nich miejsce, a tym samym chowając się od pola rażenia.
Tom
z niewiarygodną szybkością i precyzją blokował zaklęcia James’a. Widać
było, że na razie tylko się z nim bawi, a prawdziwy pojedynek zacznie
się niedługo. Łobuzerski uśmiech nie znikał z jego twarzy, za to na
twarzy James’a widać było determinację, złość i ból. Z wargi nadal mocno
sączyła mu się krew, a oko, które wcześniej zakrywał, było opuchnięte.
- Expelliarmus! – krzyknął Tom, a różdżka James’a poleciała w powietrze lądując na drugim końcu salonu.
Wszyscy
zamarli w oczekiwaniu. Amy przestała się szarpać i przerażona spojrzała
na James’a. Serce zaczęło bić jej tak mocno, jakby zaraz miało
wyskoczyć jej z piersi.
- O co właściwie poszło? – Amy usłyszała szept jednej ze Ślizgonek, która zadała pytanie Cygnus’owi.
Chłopak uśmiechną się kpiąco i wskazał znacząco głową na Amy.
- O nią?! – krzyknęła Isabelle, która również usłyszała pytanie owej Ślizgonki.
Wszyscy spojrzeli na nią, nawet James i Tom.
-
Poszło o nią?! – powtórzyła Isabelle wskazując na Amy. – Tom,
wytłumaczysz mi, o co chodzi?! – spojrzała wyczekująco na Riddle’a.
- To nie to, o czym myślisz – odrzekł chłodno.
- Daruj sobie! – Z oczu Isabelle popłynęły łzy i szybkim krokiem wyszła z pokoju.
Zapadła krępująca cisza. Amy, jak i zapewne wszyscy Ślizgoni, po raz pierwszy widziała Isabelle w takim stanie.
Tom
westchnął zrezygnowany, schował różdżkę do kieszeni szaty i poszedł za
Isabelle, rzucając tylko do James’a krótkie „dokończymy to kiedy
indziej”.
Atmosfera
w salonie zmieniła się od razu. Wszyscy wrócili do swoich
wcześniejszych zajęć ignorując zupełnie zapłakaną Amy. Dwóch Ślizgonów z
szóstej klasy pomogło James’owi w dojściu do skrzydła szpitalnego.
Następnego
dnia miała odbyć się wycieczka do Hogsmeade. Uczniowie jak zwykle
podekscytowani ustawili się w długiej kolejce do wyjścia, przy którym
woźny Filch sprawdzał pozwolenia od rodziców.
Amy
narzuciła na siebie jesienny płaszcz i stanęła wraz z innymi. Po raz
pierwszy szła do Hogsmeade sama. Rozejrzała się po twarzach uczniów, ale
nigdzie nie mogła wypatrzeć CeCe. Westchnęła zrezygnowana i podała
kartkę Filch'owi.
Na dworze wiał zimny wiatr, a na niebie kłębiły się ciemne, deszczowe chmury całkowicie zakrywając słońce.
Grupa
uczniów ruszyła w stronę wioski czarodziejów wesoło rozmawiając.
Trzecioklasiści, którzy szli tam po raz pierwszy, nie ukrywali swojego
podekscytowania i głośno planowali co odwiedzą najpierw. Niektórzy
rozmyślali nad pójściem do Wrzeszczącej Chaty, ale zaraz odrzucali tę
opcję.
Amy
szła na samym końcu pogrążona w myślach. Analizowała dokładnie
wszystkie zdarzenia z poprzedniego dnia, najgorszego dnia w jej życiu. O co tak naprawdę poszło James’owi i Tomowi, zastanawiała się. Nie odważyła się zapytać żadnego z nich. Już wystarczająco namieszała.
Jej
rozmyślania przerwał piękny, dziewczęcy śmiech. Obejrzała się odruchowo
za siebie i zobaczyła, że ktoś idzie za nią. Była to Isabelle z Tomem.
Riddle obejmował dziewczynę w talii i szeptał jej coś do ucha. Isabelle
wybaczała Tomowi wszystko, aby tylko z nim być. Widocznie i tym razem
tak było.
Amy
przyspieszyła kroku, zarzuciła kaptur na głowę, mając nadzieję, że jej
nie zauważą. Nim się spostrzegła, dotarli już do Hogsmeade. Aby schronić
się od zimna, weszła szybko do baru Pod Trzema Miotłami. Mnóstwo
uczniów przychodziło tutaj aby spokojnie porozmawiać lub napić się piwa
kremowego. Amy zajęła stolik najbardziej odizolowany od wszystkich,
zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Przez cały dzień czuła niemiłe
kłucie w żołądku i nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Niestety nie dane
było jej posiedzieć w samotności. Ku jej zdziwieniu dosiadła się do
niej Aurelia, owa Puchonka z czwartej klasy. Przyjrzała się Amy uważnie,
ale przez dłuższy czas się nie odzywała.
- Co chcesz? – spytała od niechcenia Amy, tracąc nadzieję, że dziewczyna odejdzie bez słowa.
- To prawda? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Aurelia.
- Co „prawda”? – Amy wydawała się być zupełnie zbita z tropu.
Aurelia
rozejrzała się podekscytowana dookoła, aby sprawdzić czy nikt ich nie
podsłuchuje i pochyliła się w stronę Amy, jakby zaraz miała wyjawić jej
jakąś tajemnice.
- To prawda, że jesteś z Tomem Riddle’m? – Spojrzała na nią z zaciekawieniem.
Amy zakrztusiła się piwem kremowym i wytrzeszczyła ze zdziwienia oczy. Chwilę zajęło jej dojście do siebie.
- Co? – powiedziała nieco głośniej niż chciała.
- Cała szkoła gada tylko o tym, że Tom i James bili się o ciebie! – Aurelia uśmiechnęła się.
- Nie, nie, nie… To nie tak … - zaczęła Amy, ale Puchonka przerwała jej.
- On jest taki przystojny. Szczęściara z ciebie. – Aurelia oparła twarz na rękach i westchnęła z rozmarzonym wzrokiem.
Amy
podniosła się gwałtownie z miejsca i bez słowa wyszła z baru. Była
teraz wściekła. Ktoś puścił głupią plotkę, przez którą będzie miała
spore kłopoty, jeśli tylko dowie się o tym Tom, a co gorsza, Isabelle.
Rozejrzała się po twarzach znajomych uczniów, ale nikt nie zwracał na
nią uwagi. Może Aurelia sobie to wymyśliła, pomyślała, ale zaraz
odrzuciła tę opcję słysząc za sobą ten znajomy, kpiący śmiech. Odwróciła
się i ujrzała Isabelle Craven opierającą się o jeden z domów ze
skrzyżowanymi na piersi rękami. Mierzyła małą Amy wzrokiem.
-
No proszę, proszę – odezwała się Isabelle. – Ostrzegałam cię, żebyś ze
mną nie zadzierała i odczepiła się od Toma. – Craven zbliżyła się do
Amy.
-
Ale ja nic… - zaczęła Amy, ale nagle coś zrozumiała. – Przecież my
nigdy ze sobą nie rozmawiałyśmy. – Spojrzała na nią podejrzliwie.
Isabelle wyglądała na zbitą z pantałyku.
- Ale… ale dawałam ci to do zrozumienia! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Nagle
podszedł do nich Tom, wyraźnie zdezorientowany. Obie dziewczyny
mierzyły się wzrokiem, jakby chciały się w ten sposób nawzajem
pozabijać.
- To byłaś ty! – oznajmiła chłodno Amy.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz! – odrzekła Isabelle rzucając niespokojne spojrzenie w stronę Toma.
- Doskonale wiesz. Zamieniłaś się w Riddle’a i wtedy z tobą rozmawiałam, a nie z nim!
Isabelle
wyciągnęła szybko różdżkę i wycelowała nią w Amy, ale Tom złapał jej
rękę. Po raz pierwszy Amy widziała Isabelle tak wystraszoną.
- O czym ona mówi? – spytał Tom.
Isabelle nic nie odpowiedziała.
Tom spojrzał na Amy, uznając, że od Isabelle nie otrzyma wyjaśnień.
- Słucham?
- To nic ważnego – zaczęła się wykręcać.
- Daruj sobie, Meyer i mów o co chodzi – powiedział chłodno Tom.
Amy
spojrzała niepewnie na Isabelle. Nie chciała psuć jej związku z
Riddle’m, nie potrafiła, mimo że nie przepadała z Craven. Nie chciała
także oszukiwać Toma.
- Nie muszę ci nic wyjaśniać – oznajmiła nagle i szybkim krokiem odeszła mając nadzieję, że chłopak da jej spokój.
Jednak
myliła się. Tom podbiegł do niej i przyciągnął za rękę do siebie. Jego
bliskość podziałała na nią jak narkotyk. Cała jej pewność siebie
uleciała nie wiadomo gdzie, a zastąpiło ją otępienie. Kolana zaczęły się
pod nią uginać, serce biło jak szalone, a dotyk i słodki zapach
chłopaka przyprawił ją o dreszcze. Momentalnie poczerwieniała na twarzy.
Jednak nie trwało to długo. Wszystko minęło, gdy zobaczyła za
chłopakiem zapłakaną Isabelle, która była zbyt zrozpaczona, by ruszyć
się z miejsca. Amy przypomniała sobie również James’a ledwo stojącego na
nogach, z podbitym okiem i rozciętą wargą. I nagle poczuła falę złości.
Wyrwała się szybko chłopakowi i odsunęła o kilka kroków.
- I tak nic ci nie powiem! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Meyer, uspokój się – odrzekł spokojnie Tom.
Amy wzięła kilka głębokich wdechów i przemyślając szybko wszystkie za i
przeciw, postanowiła zadać chłopakowi pytanie, które dręczyło ją od
poprzedniego wieczora.
- Dlaczego pobiłeś James’a? – Amy starała się, aby ton jej głosu był łagodny.
Tom uśmiechną się do niej łobuzersko.
- To ten kretyn zaczął – odpowiedział.
- On nie jest kre… - nie dokończyła, bo głos uwiązł jej w gardle. Przypomniała sobie, co James jej zrobił.
Z całej siły starała się powstrzymać łzy.
- To dlaczego z nim zerwałaś? – zakpił nadal się uśmiechając.
- Nie twoja sprawa! – wykrzyczała Amy nie mogąc już dłużej tłumić w sobie emocji.
-
A może dlatego, że zdradził cię z twoją najlepszą przyjaciółką? – Widać
było, że wypowiedzenie tego zdania sprawiało mu ogromną przyjemność.
Do
oczu Amy napłynęły łzy. Przypomniała sobie dokładnie to, co czuła gdy
pierwszy raz to usłyszała od Crystal. Zaczęła nerwowo odgarniać
niesforne kosmyki włosów. Tom zaśmiał się krótko, ale po chwili na
powrót stał się poważny.
- Zawrzyjmy umowę, dobrze? – zwrócił się łagodnie do dziewczyny.
- Umowę? – spytała zupełnie zdezorientowana Amy.
- Jeśli ty wyjaśnisz mi, o co chodziło z Isabelle, ja powiem ci, o co poszło mi z James’em – oznajmił czekając na odpowiedź Amy.
Zapadła chwila ciszy, przerywana jedynie cichym łkaniem Amy. Przytaknęła niepewnie głową, wzięła głęboki oddech i zaczęła:
-
Isabelle zmieniła się w ciebie i powiedziała mi, żebym się do ciebie
nie zbliżała. – Spojrzała na chłopaka, ale on wydawał się być tym
wyraźnie rozbawiony.
- Cała Craven . – Uśmiechnął się do Amy.
- Teraz twoja kolej.
Tom spojrzał na nią jeszcze bardziej rozbawiony.
-
Naśmiewaliśmy się z James’a po tym jak z nim zerwałaś. Żeby jeszcze
bardziej go zdenerwować powiedziałem, że dziewczyna taka jak ty, nie
powinna zadawać się z takim idiotą jak James. Przyznałem, że dobrze
zrobiłaś – powiedział czekając na reakcję Amy.
Jej
jednak nie było do śmiechu. Przetarła zapłakane oczy rękawem płaszcza,
nie wiedząc co ma teraz zrobić. Wtedy przypomniała sobie, co powiedziała
jej Aurelia.
- Jest jeszcze coś – wykrztusiła z trudem łapiąc oddech.
Rzuciła
jeszcze tylko lekko przerażone spojrzenie na chłopaka i już chciała
kontynuować, ale Tom przerwał jej, jakby czytał w myślach dziewczyny.
-
Słyszałem plotkę, że jesteśmy razem – powiedział już nieco poważniej.
Widząc zmieszane spojrzenie Amy, dodał – Wiem, że to nie twoja wina, po
prostu to olej.
Szatynka nie mogąc już nic powiedzieć, przytaknęła lekko głową.
- To do zobaczenia. – Uśmiechnął się do niej po raz ostatni i ruszył w stronę Isabelle.
Amy
nadal roztrzęsiona weszła do sklepu Zonka. Jak zwykle był tu tłum
uczniów z Hogwartu. Wesołych i roześmianych. Jedynie jedna Amy tu nie
pasowała. Zapłakana i smutna, jednak starała się to ukrywać i gdy co
chwila ktoś się z nią witał, posyłała mu fałszywy uśmiech.
Zaczęła
rozglądać się po różnych zabawnych rzeczach, które jej jednak wydawały
się zwykłą głupotą, a wydawanie na nie pieniędzy było po prostu szczytem
idiotyzmu. Gdy oglądała śpiewające śmieszne piosenki pióra, ktoś do
niej podszedł. Tym kimś okazała się być CeCe. Przyjrzała się uważnie
Amy.
- Co się stało? – spytała niepewnie.
- Nic – odpowiedziała lakonicznie Amy i wróciła do oglądania rzeczy, które tak naprawdę w ogóle jej nie interesowały.
- Amy, ja naprawdę cię przepraszam! Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? – CeCe była bliska załamania.
- Na razie po prostu daj mi spokój – odpowiedziała Amy i czym prędzej wyszła z zatłoczonego Zonka.
Na
dworze zaczynało się już ściemniać, a wszyscy uczniowie szykowali się
do powrotu do zamku. Większość z dużymi torbami, wypchanymi przeróżnymi
rzeczami zakupionymi w wiosce. Inni jedli jeszcze słodycze z Miodowego
Królestwa, a trzecioklasiści biegali nadal od sklepu do sklepu, aby
zobaczyć wszystkie przed powrotem.
Amy
usiadła na jednej z ławek. Nigdy nie sądziła, że w Hogsmeade może być
tak ponuro. A przynajmniej jej wydawało się tu ponuro. Wizyty w wiosce
czarodziejów zawsze sprawiały jej przyjemność, a teraz wolałaby siedzieć
w cichej bibliotece odrabiając prace domowe.
Ten rozdział był jak zwykle dość obszerny... I podobał mi się, to przyznam szczerze. Meyer trochę się otworzyła, stała się odważniejsza, widać, dlaczego jest w Slytherinie. Strasznie wzburzyła mnie zdrada CeCe i Jamesa. Dlaczego ten idiota pocałował... przyjaciółkę jego dziewczyny? To trochę bez sensu, wierzę, że w przyszłości to wyjaśnisz. Nie dziwię się reakcji Amy, ale pod koniec nieco inaczej wyobraziłam sobie tę scenę.
OdpowiedzUsuń"- Amy, ja naprawdę cię przepraszam! Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? – CeCe była bliska załamania.
- Nie wiem... Może... Hmm... - Amy pogłaskała się teatralnie po brodzie. - Potrafisz cofnąć czas i sprawić, że zdrada twoja i Jamesa nigdy się nie zdarzy? Wątpię!"
Ale to już tylko moje luźne przemyślenia (naoglądałam się remake'u Koszmaru z ulicy Wiązów).
Pozdrawiam,
Wydaję mi się, że Amy powinna wziąć się za siebie. Ciągle płacze! Rozumiem, że James ją zdradził, ale nie można sie załamywać. Powinna się zemści, pokazać mu, gdzie jego miejsce, a nie płakać przez pół rozdziału...
OdpowiedzUsuńNa początku byłam rozdarta. Z jednej strony był twój świetny, lekki styl, a z drugiej bohaterka, która mnie denerwowała. Dopiero scena z Tomem sprawiła, że zdecydowałam się na jedno, konkretne odczucie - zachwyt. Pomysł, że to dziewczyna Toma udawała chłopaka jest bardzo świeży i oryginalny. Od razu przypadł mi do gustu - zresztą jak cała ta scena. Chcę więcej Toma, więcej, więcej, więcej... w twoim opowiadaniu zachował on pewien kanonicznym "mrok", a jednocześnie jest uroczy. Łał!
Życzę weny, pozdrawiam [R-Grindelwald]
Muszę przyznać, że bardzo ciekawy blog. Tom jest inny niż przedstawiła go Rowling. Tu jest duszą towarzystwa, dziewczyny się za nim uganiają, wdaje się w bójki i jest kapitanem drużyny Quidditcha. Oczywiście nie mówię, że to źle. Trochę odmiany od innych blogów o Tomie się przyda. Jeśli chodzi o główną bohaterkę, to się z poprzednią wypowiedzią, że Amy cały czas chodzi zapłakana. W sumie nie ma co się jej dziwić, no ale wiesz, pora, aby się uśmiechnęła ;p. Czas na coś optymistycznego. Pozdrawiam. http://pieczecie-magii.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńWitaj! Czytam twojego bloga od niedawna, bo od dzisiaj. Bardzo spodobala mi sie twoja historia. Twoj Tom nie jest idealny, co czyni go jeszcze bardziej pociagajacym. Amy zrobila sie ostrzejsza - to fakt. I taka bardziej... Ar. Z poczatku jej nie lubilam, ale teraz... Czemu nie? Za to denerwuje mnie CeCe i zakochalam sie w Crystal. Water jest taka... Hym wrozka chrzestna? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nowa notke.
Lucretia-riddle.blog.onet.pl